Ogłoszenie

Witamy na forum!

Jeżeli jesteś tu pierwszy raz, koniecznie zapoznaj się z REGULAMINEM .
Zapraszamy również do przywitania się w dziale POZNAJMY SIĘ.

Ważne ogłoszenia i informacje od administracji znajdziesz TU.
Jeżeli chcesz dołączyć do naszej grupy na facebooku, zajrzyj TU.

Mamy już 30 000 postów!
Czy będzie 40 000?
~Bs

#31 2009-08-22 12:33:57

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

dziękuję za miłe słowa

w takim razie, specjalnie dla Was - rozdział dwunasty

Była ósma rano, kiedy Sasuke z trudem podniósł się z łóżka i udał się do kuchni. Postanowił zachować się jak porządny gospodarz i przygotować gościom coś na obiad. Oczywiście, nie wszystko poszło tak, jak pójść miało. Zanim zaczął nawet szykować jedzenie, w kuchni pojawili się Sasori i Deidara.
- Hej. - Przywitał ich Sasuke.
- Siemanko. - Odparł Deidara.
- Hmph. - Oznajmił Sasori.
- On mówi cześć. - Wyjaśnił Deidara. - A gdzie jest Itachi? Zabiłeś go? -
- Nie. Jeszcze śpi. - Wyjaśnił Sasuke.
- A co, nie wyspał się w nocy? - Zapytał ironicznie Sasori.
- O dziwo, nie. - Sasuke spojrzał na niego z wyrzutem.
- Szokujące. - Skomentował Deidara. - A co ty robisz? -
- Przepraszam, czy ja muszę ci się spowiadać? - Sasuke, jako że nie miał rodziców, nie był przyzwyczajony do ludzi wypytujących go o jego plany.
- Wybacz, że chciałem nawiązać miłą konwersacje.  - Obraził się po swojemu Deidara.
- Em... sorry? - Poczuł się do winy Sasuke. - A, właśnie. Czy któreś z was umie gotować? -
- Jasne. - Sasori wzruszył ramionami, jakby gotowanie było równie proste, jak otwieranie drzwi.
Deidara szarpnął go znacząco za rękaw.
- Emm, Danna, on pewnie ma na myśli coś, co nie jest trujące. - Wyjaśnił cicho.
- A... - Zrozumiał Sasori. - W takim razie nie umiem. -
Sasuke westchnął ciężko, i przeniósł pytające spojrzenie na Deidarę.
- Na mnie nawet nie patrz. - Zastrzegł się blondyn. - Nawet tosty mi nie wychodzą. -
- A o co właściwie chodzi? - Zaciekawił się Sasori.
- Chciałem ugotować jakiś lunch. - Wyjaśnił Sasuke niepewnie.
- A co zwykle gotujesz? - Spróbował pomóc Deidara.
- Zwykle nie gotuje. - Oparł Uchiha.
- Nie jesz? - Zdziwił się blondyn.
- Jem. - Sasuke spojrzał na niego tępo. - Idę na ramen, albo zamawiam pizzę... a jak akurat nie mam kasy, to wpycham się do Sakury i proszę o obiad. -
- To nieładnie wykorzystywać dziewczyny. - Zaznaczył Sasori, który najwyraźniej poczuł się zobowiązany do wpojenia Sasuke paru zasad dobrego wychowania.
- Bardzo ładnie. - Popsuł całe kazanie Deidara. - A jak przyjemnie... -
- Ja mówię o innym wykorzystywaniu. - Zauważył lalkarz zimno.
- Nie chcę tego słuchać. - Zastrzegł się Sasuke, którego myśl o wykorzystywaniu Sakury przeraziła bardziej, niż cokolwiek innego w życiu.
- Dobra, to co robimy na ten lunch? - Zmienił temat Deidara.
- A nie masz jakiejś takiej zupy w proszku, wiesz, co tylko zalać wrzątkiem i jest? - Podsunął Sasori.
- Spróbuję poszukać. - Sasuke uznał to za dobry pomysł. - A ty sprawdź, czy nie ma tam jakiegoś garnka w szafce. -
*** (pięć minut nurkowania w szafkach później)
- Nie ma zupy. - Oznajmił ponuro Sasuke.
- Garnka też nie ma. - Dodał Sasori, wynurzając się z szafki. - Ale jest takie coś. -
- O, patelnia. - Ucieszył się Deidara. - To możemy zrobić frytki. Masz? -
- Mam. - Odpowiedział zgodnie z prawdą Sasuke.
- Deidara. Czy ty wiesz, jak się robi frytki? - Sasori dość sceptycznie podchodził do tego pomysłu.
- Nie. - Odparł szczerze Deidara. - Ale widziałem, jak Itachi robił parę dni temu, i wyglądało, że to nic trudnego. -
- No nie wiem. - Sasori nie był przekonany. - Itachi potrafi w pamięci wyliczyć podatek VAT i też mówi, że to nic trudnego. -
- Więc spróbujemy? - Zapytał Sasuke.
- Z tyłu opakowania powinna być instrukcja. - Zauważył całkiem rozsądnie Deidara.
Sasori wziął paczkę frytek i przyglądał jej się uważnie.
- Okej... wylać olej na patelnię. - Odczytał.
- Załatwione. - Sasuke wylał olej i włączył gaz.
Sasori ponownie zagłębił się w instrukcji postępowania. Po chwili pokręcił z niezadowoleniem głową.
- Hn, niedobrze. - Powiedział. - Najpierw powinniśmy rozgrzać olej tylko trochę, potem wysypać frytki, a dopiero potem rozgrzać do końca. -
- Dobra, trudno, spróbujemy jeszcze raz. - Sasuke wzruszył ramionami.
- A co zrobimy z tym? - Zapytał Deidara pokazując na gorący olej na patelni.
- Schłodzimy. - Wyjaśnił Sasori wzruszając ramionami. - Potem wylejemy, i zaczniemy od nowa. -
- Okej. - Deidara odrobinę zbyt dosłownie potraktował ową radę, bo nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wziął rozgrzaną patelnię i bezceremonialnie odkręcając kran, wsadził ją pod zimną wodę.
- Kryć się! - Krzyknął w sekundę później, kiedy gorący olej w połączeniu z lodowatą wodą rozpryskiwał się niebezpiecznie na wszystkie strony świata.
Sasuke i Sasori potraktowali ostrzeżenie bardzo poważnie, kryjąc się za przewróconym stołem, zupełnie jakby spodziewali się co najmniej wybuchu bomby  atomowej. Deidara dołączył do nich sekundę potem, używając ścierki jako tarczy.
- Chyba nie powinno się tego robić tak gwałtownie. - Zauważył z właściwym sobie spokojem Sasori.
- Kur**, ja pier****. - Posumował zwięźle i celnie całe to zdarzenie Deidara.
Sasori westchnął.
- Człowieku, zachowaj się choć raz jak porządny kryminalista, i trzymaj klasę, a nie klnij jak byle buc. - Poradził blondynowi.
W tej samej chwili do kuchni zwabiony różnego rodzaju okrzykami wszedł Itachi.
- Co się tu kurde dzieje?! - Zapytał rozglądając się z niedowierzaniem po polu bitwy.
- Padnij! - Ostrzegł go Sasuke, wychylając głowę zza stołu.
- CO proszę? - Itachiego nieco zatkało.
- Niniejszym informuję, że zostaliśmy zaatakowani przez wrogą nację frytek. - Wyjaśnił Deidara ze swojego bezpiecznego ukrycia.
- Czy wy jesteście chorzy? - Itachi przez dłuższą chwilę był skłonny uwierzyć w opcję, że tak naprawdę to jeszcze śpi, a to jest jego powalony sen.
Ale nie. Skądże znów, tu takie rzeczy dzieją się na jawie. - Sasori, weźże zastaw ten gaz, przecież ty nawet nie możesz się oparzyć! -
Sasori spojrzał na niego ze stoickim spokojem, ale podniósł się i zastawił gaz.
- Zadowolony? - Zapytał.
- Szalenie. - Odpowiedział zimno Itachi - Można wiedzieć, czemu nie zrobiłeś tego wcześniej? -
Sasori wzruszył ramionami.
- Bo tak było śmieszniej. - Wyjaśnił.
Teraz Itachi był już niemal pewien, że albo śpi, albo zwariował. Z drugiej strony, jedną z ulubionych rozrywek Sasoriego było wyskakiwanie z wielkiej, brzydkiej kukły (która podobno miała imię, ale Itachi nie zamierzał zajmować sobie umysłu takimi głupotami) i robienie "buuuu" zwykłym, nieświadomym ludziom, więc pewnie jego poczucie humoru nie było do końca normalne.
- Ktoś może mi wyjaśnić, co tu się właściwie stało? - Spytał po chwili.
Deidara wyjaśnił.
- Zaraz. - Powiedział Itachi, po wysłuchaniu dramatycznej historii poranka. - Chcecie mi powiedzieć, że trójka w miarę dorosłych i  rozsądnych osób nie potrafi usmażyć sobie frytek? -
Cała trójka pokiwała ochoczo głowami.
- Żałosne. - Podsumował Itachi.
- Ej! - Oburzył się tym komentarzem Sasori. - Ja nie jestem człowiekiem, nie muszę jeść, logiczny wniosek: nie muszę wiedzieć, jak się robi frytki. -
Trudno było się nie zgodzić z takim wyjaśnieniem.
- Okej, niech ci będzie, jesteś usprawiedliwiony. - Westchnął Itachi. - A wy? -
- Ja jestem jeszcze młody. - Wytłumaczył się Sasuke, ze złośliwym uśmiechem na twarzy. - Poza tym, to nie moja wina, że nie mam mamy, żeby nauczyła mnie  jak się robi obiad! -
- To był akurat argument poniżej pasa. - Poskarżył się Itachi.
- Ale jestem usprawiedliwiony? - Zapytał Sasuke.
- Niech będzie. - Zgodził się starszy, przenosząc niezadowolone spojrzenie na Deidarę. - A ty? -
- Jaaa? - Zastanowił się Deidara. - Ja jestem blondynem. -
- Trudno się z tym nie zgodzić. - Zgodził się Sasori.
Przez chwilę panowała cisza.
- Itachiiii. - Jęknął Deidara. - A mógłbyś nam usmażyć frytki? -
- Chyba muszę, jeśli nie chcę, żebyście się niechcący pozabijali, nie? - Westchnął po raz kolejny tego ranka Itachi.
- Kuchnia wymaga gruntowego remontu. - Stwierdził tymczasem Sasori, przyglądając się ścianom.
- Tak, em, sorry. - Powiedział Deidara do Sasuke tym samym tonem, jakim mówił często: "I, eee, szefie, wybuchnąłem stół w salonie".
- Nie szkodzi. - Sasuke machnął ręką. - I tak przerażała mnie ta błękitna tapeta w różowe kwiatki. -
- Wybór ojca. - Wytłumaczył Itachi.
- Pomożecie mi troszkę wyremontować? - Poprosił Sasuke.
- Ano. - Zgodził się Sasori wzruszając ramionami. - Skocz do sklepu, kup farbę, to raz, dwa, pomalujemy. -
- Okej. - Pokiwał głową Sasuke, wychodząc z kuchni.
- Hm. - Zastanowił się Itachi. - Chyba przydałoby się zerwać tapety, a raczej to, co z nich zostało, przed malowaniem. -
- Okej. - Przytaknął Sasori. - Ja wyniosę meble, a wy zaczynajcie. -
- Taaak jest! - Odkrzyknął ochoczo Deidara, który najwyraźniej widział w "zerwać tapety" synonim "rozwalić wszystko w koło". Jak pomyślał, tak zrobił, szarpiąc za tapetę. Można by powiedzieć, że mu się nawet udało, pomijając fakt, że razem z tapetą oderwał lampę, i że z sufitu zwisały teraz groźnie wyglądające kable.
- O. - Skomentował Sasori przyglądając się uważnie.
- No, ciekawe jak się z tego wytłumaczysz. - Powiedział groźnie Itachi.
Deidara wzruszył ramionami.
- Nie doceniasz mojej pomysłowości. - Wyjaśnił. - Zrywaj tapetę, nie gadaj. -
Parę minut później do domu wrócił Sasuke, niosąc opakowanie NIE-różowej farby.
- Co się tu dzieje? - Zapytał, mając na myśli najpewniej wygląd sufitu, choć mogło mu chodzić również o fakt, że Deidara owinął się zerwaną tapetą i udawał mumię, a Sasori bronił się przed atakami łyżką do zupy i okrzykami "Zgiń, przepadnij, maro nieczysta".
Deidara przerwał natarcie i spojrzał ze zdziwieniem na młodszego Uchihę.
- O, Sasuke. Siemanko. - Powitał go. - Nie wiesz, jakie masz szczęście. -
- Tak? - Zapytał podejrzliwie Sasuke.
- Tak. - Potwierdził Deidara. - Przy okazji zrywania tapet, zauważyliśmy, że masz rozwaloną całą instalację elektryczną. Teraz możemy ją też naprawić. -
- Hm... - Sasuke dość sceptycznie podchodził do tego pomysłu. - A wy umiecie naprawiać instalację elektryczną? -
- Tak praktycznie to nie... - Odpowiedział szczerze Deidara. - Ale, Sasori może dotykać rzeczy pod napięciem bez obaw, a Itachi zawsze się chwalił szóstką z fizyki w liceum, więc powinniśmy sobie poradzić. -
- Naprawdę miałeś szóstkę? - Zaciekawił się Sasuke.
- Oczywiście. - Potwierdził Itachi.
- O, to fajnie, możesz mi robić zadania domowe... - Zaczął Sasuke, ale przerwał na widok miny Itachiego.
- Tak, tak. - Wtrącił Deidara. - To może my pójdziemy na spacer, a wy naprawcie światło. -
To mówiąc wyciągnął Sasuke z kuchni i z właściwą sobie subtelnością wypchnął go do przedpokoju.
- Zaraz! - Zatrzymał ich Itachi. - Sasuke, masz książkę z fizyki? -
- Tak, jest u mnie na półce. - Odpowiedział młodszy wychodząc.
- Chcesz naprawić instalację elektryczną za pomocą podręcznika z fizyki? - Zapytał z powątpiewaniem Sasori.
- Etam, nie doceniasz moich możliwości. - Wzruszył ramionami Itachi.


^_^

a, i informuję, że od pewnego czasu, opko jest też dostępne na f-un.deviantart.com


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

#32 2009-08-22 12:58:17

Rosa

Użytkownik

5289947
Skąd: Koszalin
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 736
Punktów :   

Re: Śmiech to zdrowie.

- A, właśnie. Czy któreś z was umie gotować? -
- Jasne. - Sasori wzruszył ramionami, jakby gotowanie było równie proste, jak otwieranie drzwi.
Deidara szarpnął go znacząco za rękaw.
- Emm, Danna, on pewnie ma na myśli coś, co nie jest trujące. - Wyjaśnił cicho.
- A... - Zrozumiał Sasori. - W takim razie nie umiem. -



rozwaliło mnie to xD Czekam na następne rozdziały ;]


.....:::Bo tylko dziecko potrafi wbić patyk w ziemię, nadać mu imię i pokochać:::.....

Offline

 

#33 2009-09-10 13:06:19

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

w takim razie prosze:

część trzynasta

Kuchnia Sasuke wyglądała jak teren po bitwie. Itachi i Sasori majstrowali przy wiszących z sufitu kablach.
- Tnij czerwony. - Rozkazał Itachi. - ... Nie. Tnij niebieski. -
- Czy my aby rozbrajamy bombę? - Zdziwił się Sasori.
- Ano, to jedyny schemat jaki znalazłem w tej głupiej książce. - Wyjaśnił z rozbrajającą szczerością Uchiha.
- I sądzisz, że to zadziała? - Sasori podszedł do pomysłu sceptycznie.
- Nie takie rzeczy się w życiu robiło. - Wzruszył ramionami Itachi.
Sasori westchnął ciężko.
- Słuchaj, stary, ja wiem, że ty jesteś inteligentnym człowiekiem, ale pozwól, że ci jedno wyjaśnię: instalacja elektryczna w przeciętnym domu i budowa bomby termojądrowej odrobinkę się różnią. - Powiedział.
Itachi spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Tak myślisz? - Upewnił się.
- Tak podejrzewam. - Przytaknął Sasori.
- Aha! - Uchiha oskarżycielsko wymierzył w niego palec. - Czyli nie masz pewności. -
To mówiąc Itachi powrócił do majstrowania przy kablach.
- Chcesz nas wszystkich wysadzić? - Przeraził się Sasori.
- Nie, to robota Deidary. - Odparł Uchiha.
- Dobra, to co mam z tym zrobić? - Westchnął po raz drugi Sasori, machając jednym ze zwisających kabli.
- Po pierwsze, nie wymachuj mi tym przed twarzą. - Zaznaczył Itachi. - Po drugie: skąd do cholery mam wiedzieć, czy ja ci wyglądam na elektryka? -
- Ja to chyba wytnę, nie wygląda na potrzebne. - Zdecydował Sasori.
- Łeb sobie wytnij. - Doradził mu Uchiha. - Nie wygląda na potrzebny.
Sasori zamachnął się na niego kablem.
- Zjeżdżaj z tym przewodem, głupolu! - Itachi wykonał popisowy unik.
- Uważaj, bo spadniesz ze stołu. - Ostrzegł go złośliwie Sasori.
*** (parę godzin pracy później)
- Wróciiiiiliśmy! - Ogłosił Deidara radośnie, wchodząc do pokoju.
Sasuke wsunął się za nim, z niezadowoloną miną.
- Jak wam poszła naprawa? - Zapytał.
- Doskonale. - Pochwalił się nieskromnie Sasori. - Sam spróbuj. -
Sasuke zawahał się wyraźnie.
- A nie wybuchnie ani nic takiego? - Upewnił się.
- Chyba nie... - Odpowiedział niezbyt pewnie Itachi.
Młodszy Uchiha podjął jednakże męską decyzję i spróbował włączyć światło. Ku zdumieniu zebranych, światło zadziałało.
- Wow. Jestem chyba geniuszem. - Ucieszył się Sasori.
- Poprawka, ja jestem. - Poprawił Itachi. - Ty mi tylko przeszkadzałeś. -
- Ej! - Przerwał im Deidara. - A wiecie, że w sypialni nie ma światła? -
- O. - Zdziwił się Sasori.
- To mógł być ten kabel, który uznałeś za niepotrzebny. - Zauważył zimno Itachi.
- No i nie był potrzebny, po co komu światło w sypialni, przecież śpi się w ciemności. - Sasori popukał się znacząco w czoło.
- Nie martw się, Sasuke, jutro to wszystko naprawimy. - Obiecał Itachi.
- Po moim trupie! - Zastrzegł szybko Sasuke, który nie miał najlepszych przeczuć na temat dalszych napraw.
- Da się załatwić. - Zapewnił go Deidara.
Sasuke spojrzał na niego z niezadowoleniem.
- No, co? - Obraził się Deidara. - Chciałem tylko pomóc. -
Teraz Sasuke musiał westchnąć.
- A mogę wam coś szczerze powiedzieć? - Zaczął.
- Wal. - Sasori był gotów przyjąć najgorszą prawdę.
- No czy ja wiem... - Zastanowił się Deidara. - Jak ostatnio do mnie dziewczyna zaczęła z takim tekstem, to nie skończyło się dobrze. -
- Żeby to było jasne. - Sasuke spojrzał na niego ze zdziwieniem. - Ja NIE jestem twoją dziewczyną. -
- Jestem tego świadom. - Pochwalił się Deidara.
- I całe szczęście. - Itachi odetchnął z ulgą.
- W każdym razie... - Zaczął jeszcze raz Sasuke. - Jesteście trochę dziwni... Chodzi o to, że nie jesteście całkiem normalni. -
- Nie. - Potwierdził z uśmiechem Sasori.
- I zastanawiam się, czy to tylko ja tak myślę, czy wy też mieliście o sobie dziwne zdanie, jak się pierwszy raz spotkaliście. - Kontynuował młodszy Uchiha.
- Ah! To doskonały moment na flaszbak. - Zauważył z ironią Deidara.
- Przymknij się, dobrze? Nie jesteśmy w jakimś chorym filmie. - Sasori najwyraźniej nie przepadał za wspominaniem starych, dobrych czasów.
- Hm... właściwie to, jeśli dobrze pamiętam, ja nie uważałem was za normalnych, jak się poznaliśmy. - Przyznał się szczerze Itachi.
- A teraz uważasz? - Zmartwił się najwyraźniej Sasori.
- Milcz, dobrze? - Zdenerwował się Itachi. - Chcecie wiedzieć co o was myślałem? -
- Nie wiem... - Deidara miał jakieś złe przeczucia.
- Mów, będzie ciekawie. - Wmieszał się Sasuke.
Itachi pokiwał głową.
- Jak poznałem Deidarę, to zastanawiałem się, czy jest dziewczyną, a jeśli tak, to czy jest wolna. - Zaczął.
- ŻE CO?! - Deidara spadł z fotela.
- Ale potem okazało się, że nie. - Dokończył Uchiha.
- Że nie jest dziewczyną, czy że nie jest wolna? - Zainteresował się Sasuke.
- Że jest facetem, więc drugie pytanie przestało być adekwatne. - Wyjaśnił Itachi.
- A jednak, wolałbym tego nie wiedzieć. - Przeczucia Deidary okazały się prawdziwe.
- Nieważne. Co ze mną? - Dopytał się Sasori.
- Właściwie, to ucieszyłem się, że jesteś ode mnie parę lat starszy, a mimo to niższy. - Itachi uśmiechnął się złośliwie.
- JAK ŚMIEŚZ?! - Sasori miał ochotę czymś w niego rzucić.
- Hehe, boli co? - Zaśmiał się Deidara.
- Milcz, kobieto. - Ściął go Sasori.
Itachi postanowił przerwać bezsensowną dyskusję.
- Dobra, a co wy myśleliście? - Zapytał. - Sasori? -
- Jak poznałem Deidarę, to myślałem... - Rozpoczął Sasori.
- Jak teraz powiesz: "że jest kobietą" to cię zamorduje. - Ostrzegł Deidara.
Sasori spojrzał na niego zimno.
- Nie. - Odpowiedział. - Zastanawiałem się tylko, ile masz lat, i czy nas nie będą ścigać za demoralizowanie nieletnich. -
- Hę? - Zdumiał się blondyn. - Przecież jestem niewiele młodszy od Itachiego?! -
- Ale Itachi był od zawsze dostatecznie zdemoralizowany. - Wyjaśnił prosto Sasori.
- Dzięki. - Odparł ironicznie Uchiha.
- Zawsze do usług. - Sasori uśmiechnął się najwyraźniej zadowolony z siebie.
- A co myślałeś o mnie? - Zapytał Itachi.
- Hm... - Sasori milczał przez parę minut.
- No, gadaj! - Ponaglił go Uchiha.
- Kiedy nie mam co. - Lalkarz wzruszył ramionami. - Nie wywarłeś na mnie żadnych wielkich wrażeń. Przez większość czasu się nawet nie odzywałeś. -
- A ty to niby taki rozmowny. - Odciął się zgryźliwie Itachi.
Sasori wzruszył ramionami.
- Deidara, twoja kolej. - Rozkazał.
- Muszę? - Zapytał niechętnie blondyn.
- Tak. - Zadecydował Uchiha. - Gadaj. -
- No, gadaj. - Poparł go lalkarz niecierpliwym tonem.  - Co o mnie myślałeś? -
- Hm. - Zastanowił się poważnie Deidara. - Jak pierwszy raz cię zobaczyłem, to siedziałeś w tej wielkiej, brzydkiej kukle i byłeś wredny, więc pomyślałem, że mam poważnego pecha, trafić na kogoś o paskudnym charakterze i wyglądzie zmutowanej jaszczurki... -
- Co... takiego? - Zapytał Sasori grobowym tonem.
- Eee! - Deidara zasłonił się rękami w obronnym geście. - Czekaj, nie skończyłem. Ale potem wyszedłeś z tej wielkiej, brzydkiej kukły i (prawie dostałem zawału) ale w każdym razie, okazało się, że jednak nie jesteś jaszczurką. -
- Szokujące. - Skomentował jak zwykle złośliwie Itachi.
- No i tak mnie ten fakt ucieszył, że prawie cię uściskałem z radości, ale jednak tego nie zrobiłem, bo przypomniałem sobie, że po pierwsze nie znamy się jeszcze tak dobrze, a po drugie pewnie byś mnie zabił. - Dokończył historię Deidara.
- No popatrz jakiś ty czasem przewidujący. - Pochwalił go ironicznie Sasori.
- I wtedy też zrozumiałem, że w kwestii twojego paskudnego charakteru miałem rację. - Dodał zimno blondyn.
- Nie zaprzeczę. - Zgodził się Itachi.
Deidara łypnął na niego spode łba.
- A jak poznałem Itachiego... to myślałem, że jest strasznym durniem! - Burknął.
- Hę? - Zdziwił się Sasuke.
- Deidara przegrał kiedyś walkę z Itachim, w ten sposób trafił do Akatsuki i od tej pory ma kompleks. - Wyjaśnił teatralnym szeptem Sasori.
- Nie mam żadnego kompleksu. - Obraził się blondyn. - Po prostu go nie lubiłem, ot co. Dopiero potem się dogadaliśmy. -
- Tak po prostu? - Zainteresował się młodszy Uchiha.
- A gdzie tam. - Wtrącił się znów Sasori.  - To była wielka przeprawa, zanim udało nam się nawiązać cywilizowane stosunki. Sam szef musiał interweniować. -
- Oj, tak. - Deidara uśmiechnął się do swoich wspomnień. - Ale przyznajcie, było zabawnie. -
- Może dla ciebie. - Burknął Itachi.
- Ale co właściwie się stało? - Dopytywał się Sasuke.
- Chcesz posłuchać? - Upewnił się Itachi. - No dobrze, w sumie co tam. Mogę opowiedzieć. -


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

#34 2009-09-10 17:58:04

Rosa

Użytkownik

5289947
Skąd: Koszalin
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 736
Punktów :   

Re: Śmiech to zdrowie.

Ja chcę posłuchać xD Czekam na opowieść Itachiego :]


.....:::Bo tylko dziecko potrafi wbić patyk w ziemię, nadać mu imię i pokochać:::.....

Offline

 

#35 2009-10-31 02:57:33

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

A więc proszę - specjalnie dla Ciebie, oto opowieść Itachiego (rzecz jasna w formie retrospekcji).

część czternasta

(FLASZBAK TIME!)
(czas akcji: niedługo po dołączeniu Deidary do Akatsuki, osoby występujące: Deidara, Itachi, Kisame, Sasori, lider, miejsce akcji: kwatera Akatsuki, potem przydrożny pub)

- No? - Kisame podniósł głowę znad gazety telewizyjnej i spojrzał pytająco na siedzącego nieopodal Sasoriego. - To jak ci się układa z nowym? -
- Zignoruję to pytanie. - Rudzielec nie odrywał wzroku od telewizora.
- Aż tak źle? - Zainteresował się Itachi.
- On ciągle narzeka! - Zdenerwował się Sasori. - I ciągle opowiada co to on nie zrobi, i że zaraz się stąd wyniesie, i że wszystkich nas wysadzi, a szczególnie Itachiego. To ja do niego grzecznie, delikatnie, pytam: "tak, to przypomnij, kiedy dokładnie postradałeś rozum?", a on trzaska drzwiami i burczy pod nosem jakieś niecenzuralne epitety. -
- Rzeczywiście niedobrze. - Zgodził się Kisame.
- Wkrótce go zabiję. - Oznajmił sucho Sasori.
W tej samej chwili do pokoju majestatycznym krokiem wsunął się Hidan.
- Itachi, szef cię chce. - Poinformował Uchihę.
- Nie on jeden, będzie musiał ustawić się w kolejce. - Brunet wzruszył ramionami z właściwą sobie skromnością w głosie.
- W sensie, że on chce cię widzieć. Teraz, to chyba coś ważnego. - Poprawił się Hidan.
Itachi westchnął ze zniecierpliwieniem, ale podniósł się z kanapy i powędrował w kierunku gabinetu lidera.
- Chciał mnie pan widzieć? - Zapytał wchodząc.
- Tak, tak, siadaj. - Pein spojrzał na niego zza stosu papierów.
- Plany podboju świata? - Zagaił Uchiha, siadając w fotelu.
- Rachunki. - Poprawił ponuro lider. - Nieważne. Słuchaj, jest sprawa. Co sądzicie o nowym partnerze Sasoriego? -
- Jest dziwaczny. - Odparł zgodnie z własnym osądem Itachi. - Nie dożyje do czwartku. -
- Obawiałem się że tak odpowiesz. - Pein podrapał się z zastanowieniem po głowie. - Powiem wprost, Uchiha. Nie zamierzam na siłę wyszukiwać nowego członka. Ten dzieciak jest nam potrzebny i on tu zostaje. Więc macie się z nim jakoś dogadać. -
- Może powinien pan załatwiać takie sprawy z Sasorim? - Westchnął boleśnie Itachi.
- Wydajesz mi się rozsądniejszy w tych sprawach. - Rzucił wątpliwym komplementem lider.
- Ale to Sasori ma być partnerem tego dzieciaka. - Próbował się jakoś wykręcić z całej tej sprawy Uchiha.
- Ale Sasori jest nie... nie... - Liderowi zabrakło słowa.
- Nienormalny? - Podsunął Itachi.
- Nieprzystosowany społecznie. - Wyjaśnił Pein. - Zresztą, nieważne. Z tobą rozmawiam, więc ty masz się tym zająć. DOGADAJCIE SIĘ Z NIM. -
- Ale... - Brunet pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Potraktuj to jako polecenie służbowe. - Doradził złośliwie szef. - Zabierzcie go na piwo, czy coś. Przecież to też człowiek. -
- Czy to wszystko? - Mruknął Uchiha wstając.
- Tak, do widzenia. - Pein ponownie zanurkował w stosie papierów.
Itachi z niezadowoloną miną opuścił gabinet i wrócił do salonu, gdzie Kisame i Sasori wykłócali się o władzę nad pilotem.
- Jest problem. - Oznajmił brunet wchodząc.
- Zwolnił cię? - Zachichotał Sasori.
- Chciałbyś. - Itachi nie zaszczycił go nawet jednym spojrzeniem. - Szefowi nie podoba się to w jaki sposób traktujemy Deidarę. -
- A co on ma do tego? - Zdziwił się Kisame. - Związki zawodowe się czepiają? -
- Powiedział, że nie zamierza wyszukiwać nowego członka organizacji gdyby coś nie poszło. - Wyjaśnił Itachi. - I że mamy się jakoś z nowym dogadać. -
- Ale jak? - Zapytał Sasori bez specjalnego zainteresowania.
- Mamy go zabrać na jakieś piwo, czy coś. Szef płaci. - Itachi wzruszył ramionami. - Więc idziemy dzisiaj wieczorem. -
- Ale ja nie chcę. - Poinformował go Sasori.
- Nic mnie nie obchodzi czy chcesz, ja nie pytam cię o zdanie! Rób co mówię. - Zdenerwował się Uchiha.
- Tak mówisz do swoich dziewczyn? - Spytał złośliwie lalkarz.
Itachi przywalił mu gazetą telewizyjną w głowę.
- Bez bzdurnych komentarzy. - Uciął zimno. - Ty lepiej zastanów się, jak sprawić, żeby on poszedł z nami. -
- Nie ma problemu. - Sasori wzruszył ramionami. - Już ja go przyprowadzę. -
- Tylko żywego. - Zastrzegł szybko Kisame.
- No, dobra. - Łaskawie, choć z niezadowoloną miną, zgodził się lalkarz.
***
- Ej, dzieciaku. - Zagaił Sasori.
- Sam jesteś dzieciak. - Odburknął pod nosem Deidara.
- Mówiłeś coś? - Zainteresował się natychmiast lalkarz, rzucając mu podejrzliwe spojrzenie.
- ... Nie. - Wybrał bezpieczniejszą odpowiedź blondyn.
- Tak myślałem. - Podsumował Sasori. - Nieważne, zresztą, dziś wieczorem idziemy na piwo. -
- Jakie znowu piwo? - Zdziwił się Deidara. - Nie chcę i mam inne plany. -
- Ale ja ci nie składam żadnych propozycji. - Zaznaczył sucho lalkarz. - To był komunikat o charakterze informacyjnym. Idziesz, i nie ma dyskusji. Możesz jedynie zadecydować, czy chcesz tam dotrzeć w jednym, czy może w wielu kawałkach. -
- Tutaj są wszyscy chorzy... - Mruknął do siebie Deidara. - Nie wiem, co ja tu robię. -
- Mówiłeś coś? - Zapytał tym samym co poprzednio tonem Sasori.
- Mówiłem. - Burknął blondyn. - Mówiłem, że dobrze, pójdę na to piwo. -
- Świetnie, tak właśnie myślałem. - Podsumował Sasori, choć wcale nie brzmiał szczególnie radośnie. - Wychodzimy o siódmej. Nie spóźnij się. -
- Super. - Stwierdził zgryźliwie Deidara. Nie ma to jak piątkowy wieczór w towarzystwie szaleńców, którzy nawet nie udają, że są mili. Tajna organizacja chcąca przejąć władzę nad światem, a jej członków łączy chyba tylko to, że wszyscy są kretynami. W co on się w ogóle wpakował?
***
Była (z dokładnością do nanosekundy) godzina siódma wieczorem, gdy Deidara i Sasori opuścili pokój. Deidara co prawda chętnie spędziłby kilka dodatkowych minut na szykowaniu się, ale Sasori w stanowczy i (nieco) brutalny sposób wypchnął go z pokoju, burcząc półgłosem zawiłe ekspoze o znaczeniu punktualności. Albo coś podobnego, Deidara nie słuchał zbyt uważnie. Żwawym krokiem udali się w kierunku wyjścia z kwatery, gdzie - ku rozczarowaniu Sasoriego - nie było jeszcze Kisame i Itachiego.
- Spóźniliście się. - Zaatakował więc, gdy tylko wspomniana dwójka pojawiła się, parę minut później, w wyznaczonym miejscu.
- Sorry, sorry. - Mruknął Kisame. - Niektórzy spędzają trochę więcej czasu przed lustrem. -
- Przynajmniej niektórzy potrafią dopasować koszule do spodni. - Obraził się Itachi.
- Taaak? - Zagaił z ironią lalkarz. - A dobrałeś też majtki pod kolor? -
- Chciałbyś się przekonać, co? - Uchiha spojrzał na niego złośliwie.
- Chyba w twoich snach. - Sasori wzruszył ramionami.
- Raczej koszmarach. - Poprawił jadowicie Itachi.
- Dosyć. - Kisame zdecydowanym tonem przerwał bezsensowną dyskusję. Wiedział, że to nie będzie najprzyjemniejszy wieczór, skoro praktycznie wszyscy zostali tu doprowadzeni siłą, ale miał nadzieję, że Itachi i Sasori chociaż spróbują się pohamować z okazywaniem reszcie świata niechęci.
- On zaczął. - Sasori machnął ręką w stronę Uchihy. - A zresztą, jak masz jakiś problem, to już twój problem. -
- Właśnie, przestań się czepiać. - Dołączył się do pretensji brunet. - A ty zabieraj tą łapę, jeśli chcesz jej jeszcze używać. -
Nadzieja matką głupich.
- To... idziemy na to piwo? - Przerwał nieśmiało Deidara.
- Oczywiście, że idziemy. - Podjął męską decyzję Kisame. - Ale już. -
- A gdzie idziemy? - Zapytał blondyn, rozglądając się ciekawie po okolicy.
- Tu niedaleko jest taki fajny bar... może to nie najlepszy lokal w okolicy, ale tani, w miarę spokojny i nie czepiają się klientów. - Tłumaczył Kisame, za wszelką cenę próbując nawiązać w miarę cywilizowaną konwersację. - Wiesz, będąc w Akatsuki nie do wszystkich klubów mamy wstęp, tym bardziej, że staramy się nie zwracać na siebie uwagi. -
- Co? - Zdenerwował się najwyraźniej Deidara. - Nie dość, że zostałem na siłę wepchany do organizacji, której cel jest mi niezrozumiały i obojętny, wszyscy traktują mnie w sposób urągający wszelkiej godności, to jeszcze chcesz powiedzieć, że przez to całe "członkostwo w Akatsuki" połowa dobrych lokali zamknie przede mną drzwi? To gdzie ja będę imprezował? -
- Znów masz jakiś problem? - Wysyczał zimno Sasori.
- Ciebie, między innymi. - Odciął się szybko blondyn.
- Dosyć, zabiję go. - Postanowił lalkarz.
- Najpierw piwo. - Przerwał Kisame, mając nadzieję, że po odpowiedniej dawce alkoholu Sasori będzie nieco bardziej przyjaźnie nastawiony. - Deidara nie zając, nie ucieknie. -
- Dobrze, a potem go zabije. - Przypomniał o sobie Sasori.
- A rób sobie co chcesz. - Itachi machnął ręką.
- Zaraz, zaraz! - Oburzył się ignorancją Uchihy Deidara. - Nie możecie tak bezczelnie planować mojej śmierci. -
- Właśnie to zrobiliśmy. - Uświadomił go brunet.
- W takim razie możecie się odwalić. - Poinformował ich obrażonym tonem blondyn.
- Coś powiedział? - Zdenerwował się Sasori.
- DOSYĆ! - Wydarł się kolejny raz Kisame. - Nie chcę słyszeć ani słowa o tym, kto, kogo, dlaczego, jak, kiedy i gdzie zamierza zabić. Chcę się w spokoju napić piwa. -
- Dobrze, dobrze. Nie przynudzaj. - Itachi uspokajająco machnął ręką. - Pijmy. -
***
- W porządku. - Westchnął Deidara. Skoro już wylądował z tymi maniakalnymi psychopatami przy jednym stole, to może równie dobrze zacząć rozmowę. - To może ktoś mi łaskawie powie, co właściwie organizacja Akatsuki robi?
- Niewiele. - Wyjaśnił dosadnie, choć z posępną miną Itachi.
- No, wiadomo, chodzi o polowanie na demony. - Pośpieszył z bardziej rozwiniętym składniowo wytłumaczeniem Kisame.
- Jak w "Z Archiwum X"? - Upewnił się Deidara, szukając desperacko jakiegoś punktu odniesienia.
- Nie, oni polują na kosmitów. - Kisame w skupieniu pokręcił głową. - My na demony, takie z ogonami. -
- Z ogonami. - Powtórzył nic nie rozumiejąc Deidara.
- Tak. To jest dość skomplikowane, nikt nie wie o co naprawdę chodzi. - Przyznał szczerze Kisame. - Każdy dołączył z prywatnych celów... a że organizacja ma naczelny cel, to już inna sprawa. Możesz zresztą poczytać w Księdze Kryminalistów. -
- Księga Kryminalistów jest do chrzanu. - Wtrącił się Sasori, któremu nagle zebrało się na odzywanie się.
- Sasori nie lubi tejże literatury. - Wyjaśnił Itachi.
- Czemu? - Zainteresował się blondyn.
- Napisali, że jestem niski. - Ponuro odpowiedział lalkarz.
- Jesteś niski. - Uświadomił go z właściwą sobie delikatnością Uchiha.
- Jestem średniego wzrostu! - Zdenerwował się szczerze Sasori.
- Wzrost to nie wszystko. - Wtrącił Deidara, bo jak sobie właśnie uświadomił, on sam był niższy nawet od Sasoriego. - Ważne jest to, co w środku. -
- Znaczy, na przykład jelita? - Upewnił się sarkastycznie lalkarz.
- Tak, w szczególności jelita. - Itachi pokiwał złośliwie głową. - Czyli coś, czego ty nie posiadasz, przykro mi. -
Na szczęście zanim Sasori zdążył cokolwiek odpowiedzieć (a napewno nie byłoby to miłe) przy stoliku pojawiła się kelnerka ze wdzięcznym pytaniem "co podać?" na ustach.
- Cztery duże piwa prosimy. - Zamówił szybko Kisame. -
Dziewczyna kiwnęła głową i szybkim krokiem ruszyła w stronę baru.
- Dobre mają tu to piwo chociaż? - Zagaił blondyn.
- Niezłe. - Odparł wyczerpująco Itachi.
- Potrafisz wyprodukować z siebie dłuższą wypowiedź, czy rzeczywiście komunikujesz się monosylabami? - Zainteresował się zgryźliwie Deidara.
- Potrafię. - Burknął Uchiha. - Ale mi się nie chce. -
- Myślałem, że przyszliśmy się tu zabawić. - Obraził się blondyn. - Trochę entuzjazmu, proszę. -
- Młody ma rację, to ma być miły wieczór. - Poparł go Kisame, wciąż mając nadzieję na cywilizowany rozwój akcji. - Pogadajmy. -
- Musimy? - Jęknął teatralnie Sasori.
- Tak, MUSIMY. - Powtórzył z naciskiem Kisame.
- Twój ton nie robi na mnie wrażenia. - Lalkarz pozostawał, jak zwykle, niewzruszony.
- Oj, zaraz ci przywalę. - Sięgnął po cięższe argumenty Kisame.
Itachi wstał wzdychając.
- Zamówię więcej alkoholu. - Wyjaśnił. - Bo chyba będzie nam potrzebny. -
Trudno było się nie zgodzić z tą logiką.


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

#36 2009-11-01 14:35:53

Rosa

Użytkownik

5289947
Skąd: Koszalin
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 736
Punktów :   

Re: Śmiech to zdrowie.

hehe jak zwykle świetne xD Rozbrajasz mnie tymi tekstami ... xP


.....:::Bo tylko dziecko potrafi wbić patyk w ziemię, nadać mu imię i pokochać:::.....

Offline

 

#37 2010-01-04 18:56:40

 hoshi-chan

Użytkownik

status ;*
1232162
Call me!
Skąd: ;*
Zarejestrowany: 2010-01-01
Posty: 44
Punktów :   
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

Szkoda, ze masz tego tylko tyle. Bede plakac jak sie to skonczy


Wszyscy ją widzą, ale nikt jej nie zna/ Krzyczy w swoją poduszkę błagając o lepsze jutro.
Nienawidzi tego/ Ale podejmuje się tego.
Uważaj na tą dziewczynę/ Pewnego dnia może zmienić świat.

Offline

 

#38 2010-01-04 21:40:29

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

tylko tyle? nic bardziej mylnego, ten tFór ma 142 strony w wordzie. XD
a więc, specjalnie dla Ciebie kolejna część. ^_^

część piętnasta

(NADAL FLASZBAK)
(następnego dnia)

Był wczesny ranek, gdy Kisame zabierał się właśnie do zjedzenia śniadania. Czuł się nieco "wyprany" po wczorajszym wieczorze, ale w sumie nie było tak źle. Zresztą, przecież wypił najmniej. A sam wieczór zakończył się naprawdę dobrze - po czwartej butelce byli już nawet w stanie nie tylko tolerować siebie nawzajem, ale nawet odnaleźli wspólny język. Potem było tylko lepiej. Akurat gotował wodę na herbatę, gdy w kuchennych drzwiach stanął Itachi, a jego wyraz twarzy nie wróżył niczego dobrego.
- Wyłącz. To. - Wysyczał zimno Uchiha, wskazując na czajnik.
Kisame posłusznie wyłączył urządzenie.
- No tak. Pewnie boli cię głowa? - Zagaił ze zrozumieniem.
- Ciiiicho. - Burknął Itachi. - Nawet nie próbuj ze mną zaczynać rozmowy, bo będzie to ostatnia konwersacja w twoim życiu. -
Kisame westchnął. A przecież mówił wczoraj, i to nie raz, żeby uważać z tym alkoholem... No tak, ale kto by go słuchał. Uchiha tymczasem przywędrował do lodówki, wyciągnął z niej butelkę wody mineralnej i uzupełnił poziom płynów. Najwyraźniej nieco mu to pomogło, bo przestał wpatrywać się nienawistnie w sprzęty kuchenne i nawet zaczął rozważać zrobienie śniadania.
W międzyczasie do kuchni wszedł... wtoczył się Deidara, który - zdaniem Kisame - wyglądał trochę tak, jakby go przejechał tramwaj (w obie strony). Blondyn rozejrzał się nieprzytomnie po pomieszczeniu, po czym pomachał pozostałej dwójce ręką.
- Ty też? - Upewnił się Kisame.
Blondyn pokiwał smętnie głową.
- Chyba umieram. - Wytłumaczył boleśnie. - I to bardzo. -
- Nie umierasz. - Uspokoił go Kisame. - Przejdzie ci. -
- Przejdzie razem ze mną. - Ponuro mruknął Deidara, siadając przy stole i układając głowę na blacie. - Pierwszy raz tak imprezowałem, a to wszystko przez was. -
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - Wzruszył ramionami Itachi. 
Deidara chciał coś odpowiedzieć, ale w kuchni akurat pojawił się Sasori.
- Dzień dobry. - Lalkarz powitał ich podejrzanie radosnym - i wyjątkowo denerwującym - tonem.
- A ty co taki szczęśliwy? - zapytał podejrzliwie Kisame.
- Cóż, moi ludzcy przyjaciele, kukiełki nie mają kaca. - Pochwalił się Sasori.
- Zabiję. - Poinformował lakonicznie Itachi, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Nie no, Itachi, coś ty. - Mitygował Kisame. - Po co ci to, jeszcze cię głowa rozboli. -
- Może będzie lepiej, jak sobie pójdę. - Rozważał lalkarz.
- Zdecydowanie. - Pochwalił ten krok Kisame.
- To idę. - Podsumował Sasori, wysuwając się z kuchni. - Będę w pracowni, jakby ktoś mnie potrzebował. -
- Nie licz na to. - Mruknął za nim Deidara. Szczerze mówiąc, miał ochotę przywalić rudemu za ten radosny uśmieszek, ale wstanie z krzesła przekraczało w tym momencie jego możliwości.
Zaledwie parę sekund po wyjściu lalkarza w okolicach kuchni pojawił się lider i - co gorsza - wyraźnie zainteresował się siedzącym przy stole towarzystwem.
- Witam. - Zaczął formalnym tonem.
- O, cześć szefie. - Przywitał się Kisame, jak zwykle uprzejmy. - Co słychać? -
- W porządku... Lepiej opowiedzcie, czy wczoraj wszystko dobrze poszło. - Przeszedł do sedna Pein, przyglądając się podejrzliwie pokładającemu się na stole blondynowi.
- Tak, dogadaliśmy się. - Odpowiedział sucho Itachi. Musiał to przyznać. Deidara może i był wkurzający, ale jego entuzjazm zdecydowanie przyda się w Akatsuki.
- Naprawdę? - Dopytywał się lider z niedowierzaniem. - Deidara? -
- Tak, jest okej. - Odparł blondyn. Rzeczywiście, może da radę się tu odnaleźć... jeśli tylko przejdzie mu ten cholerny ból głowy.
- To świetnie. - Ucieszył się szczerze szef. - W takim razie wysyłam was na misję. -
- Że. Co? - Deidara (zbyt) gwałtownie podniósł głowę i spojrzał na lidera wzrokiem pełnym bólu i niedowierzania.
- Misja. - Powtórzył Pein zimno. - Jedziecie odebrać pewne istotne dla organizacji dokumenty. Zbierać się. -
- Zaraz. - Przerwał Itachi. - Nie można by tego przełożyć? Choćby na jutro? Przecież my ledwo żyjemy. Wie pan, o której wczoraj wróciliśmy? -
- Słyszałem. - Burknął lider z niezadowoloną miną. - O ile dobrze pamiętam, to było koło czwartej, a wy śpiewaliście "Nothing's gonna stop us". -
- Ja nie śpiewałem. - Wtrącił obronnym tonem Kisame. - To oni. -
- Nie interesuje mnie to. - Poinformował go sucho szef. - Zresztą, to jak czujecie się dziś to tylko i wyłącznie wasza wina. Trzeba było znać granice. -
- Nasza wina? - Obraził się najwyraźniej Itachi. - To pan nam kazał wyjść na piwo. -
- Tak. Na JEDNO piwo! - Wyjaśnił z naciskiem Pein. - W życiu nie powiedziałem, że macie wyjść i upić się do nieprzytomności. Nie chcę słyszeć ani słowa więcej, lepiej szykujcie się na misję. -
To mówiąc odwrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni.
- Za jakie grzechy. - Jęknął Deidara. - Przecież jestem dobrym człowiekiem. -
- Przestań się nad sobą użalać. - Itachi spojrzał na niego krytycznie. - I doprowadź się do jakiejś używalności. Kisame, idź po Sasoriego, ja spakuję najpotrzebniejsze rzeczy i idziemy. Spotykamy się w przedpokoju, za dwadzieścia minut. Jasne? -
- Dobrze, już dobrze. - Westchnął Kisame. - Nie musisz się złościć, Itachi. -
- Kisame. - Westchnął Uchiha. - Co ja ci powiedziałem dziś rano? -
Kisame wytężył pamięć.
- Żebym nie próbował z tobą rozmawiać. - Wymyślił w końcu.
- To trzymaj się tego. - Pokiwał głową Uchiha.
***
- Nie wierzę, co za chamstwo wysłać nas na misję w takiej chwili. - Sasori tupał ze złością nogą. Cała trójka czekała w przedpokoju aż Deidara łaskawie się pojawi i będą mogli iść. - Akurat robiłem wielkie dzieło, byłem w kluczowym momencie, rozumiecie, kluczowym! -
- Sasori. - Przerwał Itachi, uśmiechając się w sposób, który można było określić tylko jako "wybitnie podejrzany".
- Tak? -
- Zamknij się. - Doradził Uchiha, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- A, dobrze. - Zgodził się szybko lalkarz.
- Siema, siema, jak się macie, gdzie misja, idziemy, macie coś do jedzenia? - Deidara wkroczył dziarskim krokiem do pomieszczenia i powitał czekających  z radosnym uśmiechem na twarzy, a słowa wyrzucał z prędkością karabinu maszynowego.
- Co... co ci się stało? - Zapytał ze zdumieniem Kisame.
- Dobrze się czujesz? - Upewnił się Sasori, przyglądając się blondynowi uważnie.
- Fantastycznie! - Deidara machnął ręką i podskoczył dwa razy. - Przeszło mi, wziąłem APAP. -
- APAP nie pomaga na kaca. - Poinformował go zimno Itachi.
- Pomaga, pomaga. - Blondyn klasnął radośnie w dłonie. - Pierwsze cztery tabletki może rzeczywiście nie zadziałały, ale następne cztery jak najbardziej. -
- Wziąłeś tego osiem?! - Wystraszył się szczerze Kisame.
- Szesnaście. - Poprawił Deidara. - Po tych ośmiu pomyślałem, że warto podwoić dawkę, wiecie, na wszelki wypadek... hej, też widzicie słonia? -
- Przecież on jest totalnie naćpany. - Ocenił trzeźwo Sasori.
- Ile palców widzisz? - Itachi wyciągnął w kierunku Deidary otwartą dłoń.
- Osiemdziesiąt. - Odpowiedział całkiem poważnie blondyn.
- No i co teraz? - Zapytał poważnie Kisame. - On nie może iść w takim stanie na misję. -
- Oczywiście, że nie może, nie odróżni wrogów od znaków drogowych. - Zgodził się Uchiha.
- Lubie znaki drogowe. - Poinformował nie wiadomo dlaczego Deidara.
- Dobrze. - Sasori westchnął ciężko. - Kisame, weź go gdzieś i przypilnuj, żeby w nic się nie wpakował. -
- Niby gdzie mam go wziąć? - Zdenerwował się Kisame. Jak zwykle dostawał najgorszą możliwą robotę. - Do szafy zamknąć? -
- Może być, ale trzymaj z dala ode mnie. A my pogadamy z szefem. - Wyjaśnił lalkarz.
- Okej. - Zgodził się dość niechętnie Kisame, ciągnąc blondyna w stronę korytarza. - Chodź, Deidara. -
- Ja nie chcę! Ten świat jest zbyt piękny, żeby umierać. - Wybuchnął blondyn, łapiąc Itachiego za koszulkę. - Nie opuszczaj mnie! -
- Zabierz to ze mnie! - Wyszarpnął się z przerażoną miną Uchiha.
- Deidara, puść Itachiego, my zaraz wrócimy... - Spróbował tłumaczyć Sasori.
Blondyn spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Spoko, spoko, nie bądź zazdrosny, ciebie też kocham. - Pocieszył machając lekceważąco ręką.
Sasori odskoczył jakieś trzy metry w tył.
- Kisame, weź go stąd! - Syknął z niezadowoleniem.
- Nie chcę stawać na drodze prawdziwej miłości. - Roześmiał się złośliwie Kisame.
- Kisame! - Warknął Itachi.
- Dobrze, dobrze. No już. - To mówiąc, nie czekając na prawdopodobny sprzeciw blondyna, wziął Deidarę za nogi i wyciągnął z pokoju.
- To idziemy? - Uchiha skierował się w stronę gabinetu lidera.
- Tak. - Przytaknął szybko Sasori. - Może nie wspominajmy więcej o tym, co się tu zdarzyło. -
- Bardzo dobry pomysł. - Zgodził się nieoczekiwanie Itachi.
***
(gabinet lidera)
- No? - Pein spojrzał na nich podejrzliwie. - Czego tu chcecie? Chyba wysłałem was na misję? -
- Nie możemy iść. - Wyjaśnił ponuro Uchiha.
- A to niby dlaczego? - Zdenerwował się natychmiast lider.
- Deidara jest chory. - Sucho wytłumaczył Itachi, wybierając najprostrzy możliwy powód..
- Chory? - Dopytywał się szef poirytowanym tonem. - Na co chory? -
- Nie wiem, czy ja panu wyglądam na lekarza? - Jego irytacja najwyraźniej udzieliła się brunetowi.
- To skąd wiesz, że jest chory? - Zaatakował szybko Pein, w oskarżycielski sposób wymierzając w Itachiego palec.
- Ma gorączkę i majaczy. - Wymienił, prawdziwe zresztą, objawy Uchiha.
- Gorączkę... hmm... - Lider zastanawiał się na głos. - Niech weźmie Aspirynę. -
- Nie! - Przeraził się Itachi, którego wyobraźnia szybko podsunęła mu możliwy rezultat połączenia aspiryny z resztą specyfików, które Deidara już zdążył zażyć.
- Jak to nie? - Zdziwił się gwałtownym sprzeciwem Pein.
- Deidara ma alergię na kwas acetylosalicylowy. - Wymyślił na poczekaniu Sasori.
- Hn. - Skomentował z niezadowoleniem Pein. - To może Gripex? -
- Na paracetamol też ma alergię. - Trzymał się raz obranego pomysłu lalkarz.
- Ma alergię na to i na to? - Szef rzucił mu podejrzliwe spojrzenie. Coś tu wyraźnie nie pasowało.
- Tak, wie pan, to nawet logiczne, wie pan, kwas acetylosalicynowy powstaje z reakcji kwasu salicylowego z bezwodnikiem octowym. Ten sam bezwodnik octowy jest konieczny przy tworzeniu paracetamolu, służy do acetylowania aminofenolu do N-acetylo-p-aminofenolu, rzecz jasna w wodzie. - Wyjaśnił natychmiast lalkarz. - Tak więc są to dość pokrewne związki, nawet składają się z tych samych cząsteczek, pomijając fakt, że w paracetamolu oprócz tlenu, wodoru i węgla występuje jeszcze azot, który jak wiadomo, jest produktem reakcji nitrowania. -
- Nie rozumiem. - Przyznał się lider.
- Ja też nie. - Sasori uspokoił go wzruszeniem ramion.
Pein westchnął ciężko. Ta konwersacja zaczynała doprowadzać go do bólu głowy.
- To co zamierzacie z nim zrobić? - Zapytał zimno.
- Poczekamy, napewno do jutra mu przejdzie. - Itachi machnął uspokajająco ręką. - Co pan na to? -
- No dobrze. - Zgodził się powoli lider. - Ale... jeśli mu nie przejdzie i znów będziecie się próbowali wymigać... to zabiję któregoś z was. Czy to jest jasne? -
- Tak jest. - Potwierdził natychmiast Sasori.
- Do widzenia. -


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

#39 2010-01-11 18:51:02

 hoshi-chan

Użytkownik

status ;*
1232162
Call me!
Skąd: ;*
Zarejestrowany: 2010-01-01
Posty: 44
Punktów :   
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

Wrzucaj, wrzucaj dalej, bo umrę! Bedzie zgon na łamach forum.  ;)
Bo to co piszesz jest po prostu genialne.


Wszyscy ją widzą, ale nikt jej nie zna/ Krzyczy w swoją poduszkę błagając o lepsze jutro.
Nienawidzi tego/ Ale podejmuje się tego.
Uważaj na tą dziewczynę/ Pewnego dnia może zmienić świat.

Offline

 

#40 2010-01-14 13:12:27

Livvy

Moderator

2053911
Call me!
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 1836
Punktów :   

Re: Śmiech to zdrowie.

Phi, to już nie ma dedykacji dla Ukesia? :< ;p
142 strony i nadal powstaje? :>

Offline

 

#41 2010-01-15 21:18:25

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

myślałam, że ukeś już nie wchodzi na forum

Livvy napisał:

142 strony i nadal powstaje? :>

tak, bo to jest never-ending

hoshi-chan napisał:

Wrzucaj, wrzucaj dalej, bo umrę! Bedzie zgon na łamach forum. 
Bo to co piszesz jest po prostu genialne.

ah, dziękuję ^_^


* * *

część szesnasta

(NADAL FLASZBAK)

- Co teraz? - Zapytał Itachi rozglądając się niepewnie po pokoju Sasoriego i Deidary. Odkąd wrócili od szefa Deidara zdążył już urwać drzwi od szafy, przewrócić się o krzesło i wpaść na stół tłukąc dosłownie wszystko wokół, po czym podnieść się tylko po to, aby władować się na półkę z książkami i - przy okazji - rozlać na dywan kilka mikstur Sasoriego (na szczęście nie były toksyczne). W dodatku Kisame zdenerwował się gdy Deidara po raz piąty określił go jako "duże, niebieskie" i ze złością wyszedł, zostawiając Itachiego i Sasoriego samych z problemem.
- Nie wiem, on gotów wyskoczyć przez okno. - Zastanawiał się poważnie Sasori, uważnie obserwując jak Deidara próbuje otworzyć drzwi bez naciskania klamki, mrucząc jednocześnie coś o "porywistym wietrze".
- Ta, a co gorsza powiedzieliśmy szefowi, że jest chory, więc powinien w łóżku siedzieć. Nie może tak biegać i hałasować. - Dodał Uchiha. - Wolałbym, żeby nas nie przyłapano na kłamstwie. -
- Może go przywiążmy? - Zaproponował pomysłowo Sasori.
- To nie jest najlepszy moment na spełnianie twoich perwersyjnych fantazji. - Uświadomił go zimno brunet.
- Gdyby to były moje fantazje to on by był martwy, ty i cała reszta siedzielibyście zamknięci w piwnicy, a ja miałbym w końcu czas na tworzenie swojej SZTUKI. Przez duże "sz". - Zdenerwował się lalkarz. - Ale jak go przywiążemy, to przynajmniej nie będzie latał jak głupi po całym pokoju. A rano, jak się obudzi, będzie już po wszystkim. -
- Dobra. - Zastanawiał się na głos Uchiha. Pomysł Sasoriego, choć dość niepokojący, wydawał się dziwnie sensowny. - A czym go zwiążemy? Masz jakieś kajdanki? -
- I kto tu ma fantazje? - Sasori spojrzał na niego złośliwie. - Nie mam kajdanek, ale mam pasek od spodni. -
- Nada się. - Zawyrokował Itachi. - Dawaj. -
Sasori podał mu potrzebne akcesoria i już po chwili robota była skończona.
- Dobra, gotowe. - Podsumował Uchiha z zadowoleniem. Deidara zresztą nawet nie zauważył, że został unieruchomiony, bełkotał jedynie jakieś niezrozumiałe dla reszty świata wywody, z rozmarzeniem w oczach obserwując wiszącą lampę. - To ja idę do siebie, spać. -
- Ani mi się waż. - Sasori zatrzymał go szybko. - Stój gdzie stoisz i ani drgnij. -
- Co proszę? - Itachi aż uniósł brwi ze zdziwienia.
- Nawet sobie nie myśl, że pójdziesz sobie spać, a mnie zostawisz z nim samego. Siedzimy w tym razem i razem będziemy go pilnować. - Rzucił ostro lalkarz. - Jasne? -
- Wyluzuj. Oddychaj czasem, to podobno pomaga. - Doradził mu Uchiha wzdychając. - W porządku, zostanę. Prześpię się tu. -
To mówiąc Itachi wgramolił się na stojące obok łóżko Sasoriego i ułożył się wygodnie.
- Dobranoc. - Burknął Sasori.
- Ta, jasne. - Odparł bez przekonania Uchiha.
Sasori - o dziwo - pracował we względnym spokoju przez następne kilka godzin i nawet udało mu się zakończyć pierwszą fazę tworzenia kukiełki. Postanowił więc zrelaksować się odrobinkę i poczytać książkę. Na szczęście śpiący Itachi zajmował tylko kawałek łóżka, więc Sasori znalazł jeszcze nieco przestrzeni, żeby móc sobie przysiąść i odpłynąć w świat literatury.
***
(następnego ranka)
Hidan i Kakuzu oglądali akurat telewizję, kiedy sielankę przerwał mrożący krew w żyłach krzyk. A potem następny, i jeszcze jeden.
- Co to, kurcze, było? - Hidan rozejrzał się wokół.
- Nie mam pojęcia i nawet nie wiem czy chcę wiedzieć. - Odburknął niespecjalnie przejęty Kakuzu. W końcu byli w kwaterze Akatsuki, tu się czasem wrzeszczało.
- Brzmiało jak Deidara. - Zauważył Hidan.
- Pewnie Sasori go zamordował. - Kakuzu nie wydawał się jakoś szczególnie zainteresowanym tym faktem.
- Nie powinniśmy sprawdzić? - Naciskał Hidan.
- To nie mój problem. - Burknął Kakuzu.
Hidan jednak okazał trochę więcej zainteresowania i śpiesznie podreptał w stronę pokoju Sasoriego i Deidary, po czym - jak to miał w zwyczaju - gwałtownie otworzył drzwi. To co zobaczył całkowcie go zatkało. Na jednym z łóżek leżał przywiązany na wznak blondyn - i wydzierał się w niebogłosy. Z drugiego łóżka podnosili się właśnie Sasori i Itachi, rozglądając się z niepokojem po sypialni. Hidan nie namyślając się długo wynalazł najbardziej logiczną konkluzję.
- ZBOCZEŃCY! - Wykrzyknął z całą mocą.
- Nie! - Zaprzeczył szybko Sasori, machając rękami tak gwałtownie, że aż spadł z łóżka.
- Tak!!! - Ryknął w tej samej chwili Deidara. Nie miał pojęcia co właściwie się działo, obudził się przywiązany do łóżka, a pierwsze co zobaczył to leżący na łóżku obok Itachi, więc logicznie uznał, że należałoby trochę pokrzyczeć.
- Nie, nie, nie! - Wtrącił się Uchiha. - To nie tak, daj nam się wytłumaczyć. -
- Co tu się dzieje? - Zainteresował się tymczasem Kakuzu, który zwabiony głośnymi wrzaskami przybył popatrzeć. Tuż za nim dreptał Kisame.
- Itachi i Sasori wykorzystują Deidarę. - Wytłumaczył klarownie Hidan.
- To nieprawda. - Przerwał Itachi. - Kisame, no powiedz im. -
- Mnie w to nie mieszaj, ja nie mam z tym nic wspólnego. - Odparł z dystansem Kisame. Nie zamierzał dać się wrobić w żadne perwersyjne sytuacje.
- Zboczeńcy, ale to było do przewidzenia. - Ocenił Kakuzu, kiwając z zastanowieniem głową. - Żeby dorosły facet bawił się lalkami, to musi z nim coś być nie tak.-
- Z kim niby jest coś nie tak?! - Wściekł się nie na żarty Sasori. - Zaraz ci pokażę zabawę lalkami! -
- Nie jesteśmy zboczeńcami. - Powtarzał tymczasem uparcie Uchiha.
- To wytłumacz TO! - Hidan oskarżycielskim gestem wskazał na przywiązanego Deidarę.
- CICHO. Wszystko wyjaśnię. - Obiecał Itachi. - Tylko ma moment się zamknijcie. -
Paręnaście minut później Itachi, przy wsparciu Sasoriego, a potem także Kisame i nawet Deidary (gdy w końcu przypomniał sobie wydarzenia dnia poprzedniego), w końcu przekonał Kakuzu i Hidana, że może jednak nie jest zboczeńcem.
- Ale będziemy mieć na was oko. - Hidan groźnie na nich łypnął.
- Dokładnie tak. - Dodał złośliwym tonem Kakuzu. - A jeśli chcecie żeby reszta świata nie dowiedziała się o tej interesującej historii, to przez najbliższy tydzień stawiacie mi obiad. -
- Dobrze, tylko wynoś się już stąd, bo inaczej już nigdy nie zjesz obiadu. - Wysyczał jadowicie Sasori.
- Papa. - Hidan pomachał ręką. - Miło było. -
To mówiąc zaśmiał się i razem z Kakuzu i Kisame opuścili pokój.
Itachi odetchnął ciężko, ale z ulgą.
- ... Zjemy śniadanie? - Zaproponował cicho.
- Tak, chętnie. - Zgodził się Sasori, podchodząc do drzwi.
Uchiha podążył za nim.
- Zaraz! - Wydarł się blondyn. - Niech mnie który rozwiąże! -
Odpowiedział mu głuchy trzask zamykanych drzwi.


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

pun.pl - załóż darmowe forum dyskusyjne PunBB

kliknij raz dziennie - pomóż wypromować forum!

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora