Ogłoszenie

Witamy na forum!

Jeżeli jesteś tu pierwszy raz, koniecznie zapoznaj się z REGULAMINEM .
Zapraszamy również do przywitania się w dziale POZNAJMY SIĘ.

Ważne ogłoszenia i informacje od administracji znajdziesz TU.
Jeżeli chcesz dołączyć do naszej grupy na facebooku, zajrzyj TU.

Mamy już 30 000 postów!
Czy będzie 40 000?
~Bs

#16 2009-06-16 19:14:09

 Kaelsy

Użytkownik

1019373
Skąd: Inferno
Zarejestrowany: 2006-06-29
Posty: 1577

Re: Śmiech to zdrowie.

*wyjmuje kredki*

czytłam :>


http://www.rrr.com.pl/pasek.gif
To niekończący się pościg za money, money. Po drodze gdzieś zapominamy,
O ludzkich wartościach, różnych mądrościach. Szczerej miłości, marzeniach,
Stając się toksyczni dla otoczenia.

Offline

 

#17 2009-06-19 00:12:19

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

kredki?


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

#18 2009-06-19 13:51:59

 Kaelsy

Użytkownik

1019373
Skąd: Inferno
Zarejestrowany: 2006-06-29
Posty: 1577

Re: Śmiech to zdrowie.

a tak :> kredki ;>
bo w końcu coś trzeba jeść, jak się czyta coś fajnego
*zajada kredki*


http://www.rrr.com.pl/pasek.gif
To niekończący się pościg za money, money. Po drodze gdzieś zapominamy,
O ludzkich wartościach, różnych mądrościach. Szczerej miłości, marzeniach,
Stając się toksyczni dla otoczenia.

Offline

 

#19 2009-06-19 15:03:27

 Kate

Moderator

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2008-08-23
Posty: 4296
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

ja kiedyś uwielbiałam lody kredki


Donovan Caine nagi, z wodą spływającą po szczupłym ciele, gra mięśni pod skórą. Smakowita wizja. Mimo ostatniej scysji nadal uważałam, że policjant jest bardzo seksowny. A byłby jeszcze atrakcyjniejszy, gdyby wyjął sobie kij z tyłka i przestał płonąć świętym oburzeniem. No, ale nie ma ludzi doskonałych. - "Ukąszenie pająka" Jennifer Estep <3

Offline

 

#20 2009-06-19 22:06:42

 MiKa

Użytkownik

Skąd: Gdańsk
Zarejestrowany: 2009-05-23
Posty: 1058

Re: Śmiech to zdrowie.

ja też ^^ Ale z tego, co wiem, to chyba już ich nie produkują <płacze>


"Aby być w stanie zrozumieć nasz świat i nasze życie takim jakie ono jest, trzeba mieć oczy otwarte na więcej niż jeden typ filozofii, która jest dla ciebie pokarmem."
~Serj Tankian

Offline

 

#21 2009-06-22 12:15:52

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

też je lubiłam ;P nawet bardzo

ps. a cóż to za ot w moim temacie? XD


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

#22 2009-06-22 15:12:34

 Kaelsy

Użytkownik

1019373
Skąd: Inferno
Zarejestrowany: 2006-06-29
Posty: 1577

Re: Śmiech to zdrowie.

jakiż ot? gdzie? xDee


http://www.rrr.com.pl/pasek.gif
To niekończący się pościg za money, money. Po drodze gdzieś zapominamy,
O ludzkich wartościach, różnych mądrościach. Szczerej miłości, marzeniach,
Stając się toksyczni dla otoczenia.

Offline

 

#23 2009-06-22 19:10:29

 Cleo

Moderator

Call me!
Skąd: Ruda Śląska
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 3275
Punktów :   
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

Koniec OT'a od tego posta, bo pozamykam, albo pokasuje posty :>


I wanna stay ''In the hearts and minds of every kind of universe''
"Cały świat jest rządzony siłą naszych myśli. Jeśli czegoś w myślach mocno pragniemy, to staje się to rzeczywiste, dzieje się"
www.cleo-chan.deviantart.com

Offline

 

#24 2009-06-25 13:44:02

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

racja, konczymy ten ot. i, zeby post byl w temacie, daje next rodzial.

rodzial dziesiaty

10

Podczas kiedy cała czwórka docierała powoli do Konohy, Itachi doszedł do czegoś jeszcze. A mianowicie, do jakże mądrego wniosku, że jako odpowiedzialny i starszy brat powinien zadbać o młodszego i nieodpowiedzialnego brata.
- A, właśnie, jakie ty masz właściwie plany na przyszłość? - Zagaił więc inteligentnie.
- Ah! Nie pytaj mnie o to! Ciągle mnie o to ktoś pyta! - Wkurzył się najwyraźniej Sasuke. - To najbardziej wkurzająca rzecz na świecie. -
- Em, wybacz. - Przeprosił zaskoczony Itachi.
- Phi, wybacz. - Sasuke nie zamierzał tak łatwo wybaczyć. - Powinieneś mnie zrozumieć, przecież też kiedyś byłeś w moim wieku i na pewno cię też o takie rzeczy pytali... Zaraz! Czy zabiłeś mamę i tatę, bo za bardzo pytali, co chcesz robić w przyszłości? -
Itachiego zatkało.
- ... Szczerze mówiąc, to nie wpadłem na to. - Wyjaśnił.
- Szkoda, jak dla mnie to dobry powód. - Skomentował Sasuke.
- Cool. Itachi, mały jest podobny do ciebie, równie psychiczny, un. - Deidara nawet nie zamierzał ukrywać, ze podsłuchuje.
- Oczywiście, że są podobni, przecież są braćmi, rany. - Sasori musiał wtrącić swoje trzy grosze.
- No i co z tego, un? - Deidara wzruszył ramionami.
- Mają wspólną pulę genową. - Wyjaśnił Sasori przewracając oczami.
- CO mamy wspólne? - Obraził się najwyraźniej Sasuke.
- PULĘ GENOWĄ. Co, biologi się nie uczyłeś w szkole? - Zgorszył się Sasori.
- Nie, byłem wtedy zajęty. - Sasuke miał najwyraźniej ciekawsze rzeczy do roboty niż nauka.
- To masz pecha, ha-ha. - Zaśmiał się ironicznie Deidara, choć on sam też niewiele wiedział, o pulach genowych.
- Nie śmiej się ze mnie. - Obruszył się młodszy Uchiha.
- Dlaczego? - Zainteresował się Sasori.
- Dlatego! - Udzielił wyczerpującej odpowiedzi Sasuke.
- Phi. - Podsumował całą konwersację Itachi.
Tymczasem zbliżali się już do celu podróży.
- O, tu mieszkam. - Sasuke wskazał na dom stojący na końcu ulicy.
- Ładnie. - Ocenił Deidara. - Tylko czemu masz różowe firanki? -
- One są bladofioletowe! - Najwyraźniej był to drażliwy temat dla Sasuke. - Poza tym, sam zamierzam je zmienić, po prostu nie zdążyłem. To stare,  mama je kupiła... jak jeszcze żyła, oczywiście. -
- Właściwie, to kupił je ojciec. - Wtrącił się bezczelnie Itachi.
- Co proszę?! - Sasuke się najwyraźniej szczerze zaszokował ową wiadomością.
- Ano. - Potwierdził Itachi. - On też wybrał te różowe talerze w kwiatki i ten obrus w motylki, co kiedyś był na stole w kuchni. -
- Więc zabiłeś go, bo miał tragiczny gust, tak? - Zastanawiał się na głos Sasuke.
- Gdybym chciał zabić ludzi bez gustu musiałbym wybić tak z połowę tego świata. - Uświadomił go Itachi.
- Połowę, to znaczy co drugą osobę... - Popisał się umiejętnością liczenia Deidara.
- Brawo, twoja matematyczna wiedza mnie zadziwia. Myślałeś o studiach na politechnice? - Sasori oczywiście musiał go zjechać.
- Cicho, Danna. - Ofuknął go Deidara. - Jak mówię, że co drugą osobę, to znaczy, że jednego z nas. -
- No, ciebie. - Wyjaśnił Sasori.
- Dlaczego mnie?! - Zdumiał się prostotą tego wyjaśnienia Deidara.
- Bo ty nie masz pojęcia o sztuce! - Wybuchnął po swojemu Sasori. - ... Więc o guście też nie. -
- To ty nie masz! - Odpowiedział jak zwykle Deidara. - Ja mam gust, i w przeciwieństwie do ciebie wyglądam dobrze. -
- Teraz to i może owszem, bo masz na sobie MÓJ sweter. - Rzucił ironicznie Sasori.
- Rany, jak jesteś taki przywiązany do tego kawałka materiału to co go oddam, możesz się nim wypchać. - Obraził się Deidara.
- Jak ci się nie podoba to oddawaj. - Lalkarz wzruszył ramionami.
- Ale jak się zrobi trochę cieplej, okej? - Zaproponował blondyn.
Sasori go zignorował.
- Oni tak zawsze? - Zainteresował się Sasuke.
- Przez większość czasu. - Przytaknął Itachi. - Najlepiej pomaga ignorowanie ich, ja tak robię od lat. -
- Proszę, wchodźcie. - Sasuke otworzył tymczasem drzwi.
Itachi, Deidara i Sasori posłusznie weszli i rozglądali się właśnie ciekawie.
- Hm, myślę, że możecie się jakoś rozłożyć tu, w salonie i tam, w tym pokoju po lewej... - Wyjaśniał gościnnie Sasuke. - ... tylko jest jeden problem,  tam nie ma łóżka. -
- To rzeczywiście problem. - Zauważył Itachi, który nie zamierzał się gnieździć na podłodze.
- Ale jest kanapa... - Kontynuował Sasuke.
- No to chyba okej, przecież nikt nie oczekiwał pięcio-gwiazdkowego hotelu. - Sasori wzruszył ramionami.
- Tylko że kanapa ma metr dwadzieścia długości. - Wyjaśnił niepewnie Sasuke.
- No to w sam raz dla Deidary. - Zachichotał zimno Sasori.
- Jak śmiesz! - Oburzył się blonyn. - Jesteśmy prawie tego samego wzrostu. -
- Ale prawie. - Zauważył Sasori.
- A prawie robi wielką różnicę. - Przypomniał nie wiadomo czemu Itachi.
- Walcie się. - Deidara się obraził. - Ja przynajmniej jestem człowiekiem i mam wszystko czego trzeba. -
- Ja też mam wszystko czego trzeba. - Sasori poczuł się osobiście urażony poprzednią uwagą.
- Ha, a trzustkę masz? - Zaatakował go Deidara, jednocześnie wskazując palcem na swój brzuch, akcentując, że on, Deidara, MA trzustkę.
- A po co komu takie świństwo? - Zdumiał się lalkarz. - Poza tym, mój drogi chłopcze, źle pokazujesz, trzustka to jest tak trochę bardziej w lewo. -
- A skąd niby wiesz? - Zainteresował się Deidara podejrzliwie.
- Wierz mi, pokroiłem w życiu więcej ludzi, niż ty zjadłeś ciastek, wiem gdzie jest trzustka, a gdzie jelito. - Odpowiedział po prostu Sasori.
- Ale, Sasori, zapominasz o jedynym ważnym fakcie, to jest Deidara. - Wtrącił się znowu Itachi.
- Tak, wiem. - Przytaknął Sasori, zastanawiając się, dlaczego Itachi uświadamia mu rzeczy tak oczywiste.
- Wiesz, ale nie rozumiesz. Deidara ma ręce na ustach... tfe, odwrotnie, usta na rękach, więc skąd wiesz, że trzustek też nie ma w dziwnych miejscach? - Wyjaśnił swój tok rozumowania Uchiha.
Teorii Itachiego nie dało się zarzucić braku logiki, jednakże z drugiej strony Sasori zaiste nieco obeznany w tajnikach budowy ludzkiego ciała nie zamierzał tak po prostu uwierzyć w dość szokującą tezę Uchihy, który o biologi wiedział zapewne tyle: "gdzie walnąć, żeby zabolało".
- Brednie. Tak się nie da. - Stwierdził lalkarz. - To biologicznie niemożliwe. -
- A założymy się? - Itachi oderwał się na chwilę od rozglądania się po pokoju.
- Ej! Odczepcie się od mojej trzustki! Kupcie sobie własną. - Deidarze chyba nie podobała się ta cała dyskusja.
- A poza tym, w jaki sposób niby chcieliście sprawić, kto ma rację? - Zaciekawił się Sasuke.
Sasori spojrzał na niego tępo.
- Nożyczkami... - Wyjaśnił.
Teraz Deidara był absolutnie pewien, że mu się to nie podoba.
- Wracając do poprzedniego wątku... - Próbował zmienić temat Sasuke.
- A jaki był? - Itachi najwyraźniej zapomniał.
- O tym kto gdzie śpi. - Wytłumaczył Sasuke.
- Ja śpię z dala od tego świra z nożyczkami! - Zastrzegł się szybko Deidara.
- Cicho, no. - Uciszył go Sasori. - Przecież nie rzucił bym się na ciebie z nożyczkami kiedy śpisz i nie zabił. -
Deidara spojrzał na niego z nadzieją.
- Naprawdę? - Ucieszył się.
- Oczywiście, o wiele przyjemniej jest, kiedy można się najpierw trochę poszamotać z ofiarą. - Wyjaśnił sucho Sasori.
Teraz to Deidara przestraszył się nie na żarty.
- Mogę spać z tobą? - Zapytał błagalnie Itachiego.
- Prędzej słonie zaczną latać. - Uchiha był do własnego łózka równie przywiązany jak do własnych frytek. - Poza tym, wyluzuj, on przecież cię nabiera. -
- Skąd ta pewność, że kłamie? - Zapytał podejrzliwie Deidara.
- Jak to, skąd? Nos mu się wydłuża. - Itachi zachichotał z udanego dowcipu.
- W każdym razie, myślę, że jakoś nam się uda ułożyć, ewentualnie można wyciągnąć materac i już. Prawda? - Sasuke spróbował przerwać tą nieco napiętą atmosferę i skupić się na ważniejszej kwestii.
- Spoko, na pewno się zmieścimy. - Zapewnił go Sasori, z nadmiernie zadowolonym uśmiechem na twarzy. - A jak nie, to najwyżej kogoś się wywali do ogródka. -
- Itachi, a on na mnie dziwnie patrzy. - Poskarżył się Sasuke.
- Nie, on tak normalnie patrzy. - Uspokoił go Itachi, wzruszając ramionami. - Poza tym, nie martw się, jestem w siedemdziesięciu procentach  pewien, że on mówił o Deidarze. -
- A pozostałe trzydzieści procent? - Zapytał podejrzliwie młodszy.
- Cóż, mógł też mówić o mnie. - Przyznał niechętnie starszy.
Sasori uśmiechnął się do niego obiecująco.
- Ewentualnie wy prześpicie się w salonie, a ty możesz spać ze mną. - Zaproponował Itachiemu Sasuke, zanim do niego dotarło, co właściwie
powiedział. - Zaraz. Korekta. Nie ze mną, tylko w moim pokoju. -
- Mhm, cóż za politycznie poprawna wypowiedź... zboczeńcy. - Ocenił Deidara.

Jakąś godzinę później, cała czwórka skończyła właśnie jedzenie obiadu i Sasuke podniósł się, spoglądając na zegarek.
- Ołć. Ja mam jeszcze trening dziś. - Wyjaśnił niechętnie. - Wracam późnym wieczorem, nie rozwalcie mi domu, co? -
- Spróbujemy. - Obiecał Sasori.
- A, Itachi, właśnie. - Przypomniał sobie coś Sasuke. - Mam prośbę. Mam tu takie ciężkie zadanie z matmy, a nie mam na nie czasu, a ono jest na jutro, więc... proszę, zrób za mnie! -
Itachi westchnął ciężko.
- Dobra, dobra. - Zgodził się, postanawiając tym samym wynagrodzić Sasuke ten brak zabaw w dzieciństwie.
Sasuke ucieszył się szalenie, a potem wyszedł z domu.
- Obejrzymy TV? - Zaproponował Deidara.
- Okej, tylko zrobię to zadanie, żeby mieć spokój. - Odparł Itachi.
Deidara pokiwał głową, włączając telewizor. Itachi rozwiązywał zadania matematyczne i robił inne rzeczy uznawane przez normalnych ludzi za trudne
w jakieś dwie i pół minuty. Tak było i tym razem. Uchiha przeczytał treść, westchnął, wypisał dane, przeliczył, sprawdził, elegancko napisał
odpowiedź, i już miał odsunąć zeszyt, kiedy wrodzony instynkt dobrego ninja nakazał mu jeszcze raz spojrzeć na treść. Spojrzał raz.
Potem drugi raz. Potem się skrzywił i policzył raz jeszcze. I jeszcze raz.
- Sasori. - Powiedział po chwili, odwracając się w kierunku lalkarza. - Chodź no tu, i przelicz to.-
Sasori nieśpiesznie przyczłapał do Itachiego, wziął podany mu ołówek i kartkę i spojrzał na zadanie. Zawahał się odrobinę, zanim zaczął rozwiązywać. Nie żeby miał jakieś opory co do zadań z treścią, po prostu takie zadania ktoś taki jak Itachi robiłby bez problemu w minutę  lewą ręką, z zamkniętymi oczami, stojąc na głowie i recytując "Pana Tadeusza". Więc, po jakie licho mu opinia Sasoriego. Ale cóż. Jak trzeba, to trzeba.
- No i mamy równanie kwadratowe, hm, przeliczam delte... no i masz wynik, x równa minus czternaście lub minus dwadzieściajeden. - Sasori triumfalnie
odłożył ołówek na biurko.
- Przeczytaj treść zadania. - Powiedział mu sucho Itachi.
Sasori przeczytał, ale go nie oświeciło.
- No i? - Zapytał.
- No i. Pytanie jest o ilość ludzi. Ludzie nie mogą przecież wyjść w ilości ujemnej. - Wytłumaczył mu Uchiha.
- Mogą, jak są martwi. - Lalkarz miał na wszystko wyjaśnienie.
Itachi teatralnie walnął głową w stół załamując się dosłownie nad logiką Sasoriego.
- A tobie jak wyszło? - Zainteresował się Sasori.
- Właśnie chodzi o to, że tak samo. - Odpowiedział z niezadowoleniem Itachi.
- Hmph. Dziwne. - Ocenił Sasori.
- Chcesz powiedzieć, Itachi, że taki geniusz jak ty nie umie rozwiązać zadania z treścią na poziomie piętnastolatka? - Deidara nie zamierzał przepuścić okazji, aby dociąć koledze po fachu.
Uchiha Itachi był człowiekiem o dość dużej stabilności psychicznej i gdyby go tak oceniać z zewnątrz, był normalniejszy niż większość populacji. Aczkolwiek był dość ambitny. Okej, był dość cholernie ambitny. Jak się na coś uwziął, to nie przestawał aż mu wyszło to co chciał, albo kiedy druga strona nie zabiła się dla świętego spokoju. Ponieważ równania matematyczne nie mają w zwyczaju rzucać się z mostu, ani nic takiego, Itachiemu pozostawała jedynie ta pierwsza ewentualność. Prychnął gniewnie, obrzucając Deidarę groźnym spojrzeniem, wziął zeszyt i ołówek po czym bez słowa przeniósł się do sypialni Sasuke, cicho zamykając drzwi.
- No i coś narobił? Teraz już nigdy stamtąd nie wyjdzie. - Przeraził się szczerze lalkarz.
Sasori stukał drewnianymi palcami w blat stołu. Mogłaby to być oznaka zdenerwowania, ale Sasori się nie denerwował, więc najpewniej była to oznaka
niezadowolenia.
- Ha! - Zauważył Deidara złoślwie, który był dość dobrym obserwatorem. - Bo ciebie też to gryzie, bo ty też nie lubisz przegrywać. -
- Przegrywa się tylko wtedy, kiedy czegoś chcesz najbardziej, a nie możesz tego zdobyć za żadną cenę. - Odpowiedział zimno Sasori.
- Uhum. - Deidara nadal się uśmiechał. - A więc nie obierasz tego jako osobistą porażkę? -
- Nie. - Zaprzeczył twardo Sasori.
- Uhum. - Deidara ani myślał mu uwierzyć.
Sasori patrzył na niego swoimi wiecznie pozbawionymi emocji oczyma.
- Dobra, wal się. - Oznajmił po chwili. - Rozwiążę to, a jak rozwiążę, to wrócę tu z rozwiązaniem i wsadzę ci je... w trzustkę. -
To mówiąc odwrócił się na pięcie, i biorąc kartkę papieru również wyszedł z salonu i dla odmiany, wyniósł się do pokoju, który Sasuke szumnie określał mianem "gabinetu". Deidara został sam. W przeciwieństwie do tamtej nadmiernie dążącej do ideałów dwójki, Deidara obdarzał przedmioty ścisłe mniejszą uwagą, niż zeszłoroczny śnieg. On był poważnie zainteresowany sztuką. Tiak, sztuką.

Deidara nie zajmował się tak przyziemnymi sprawami jak patrzenie na zegarek, więc nie mogł dokładnie sprawdzić ile czasu Sasori i Itachi siedzieli zamknięci w czterech ścianach. Ale musiała już dochodzić pora kolacji, bo poczuł się głodny. Zamierzał się właśnie zabrać do robienia czegoś zjadliwego (na szczęście Sasuke miał bardziej zaopatrzoną kuchnię niż Akatsuki), kiedy drzwi od sypialni się otworzyły, i wyszedł najwyraźniej zadowolony z siebie Itachi.
- Policzyłem. - Oznajmił skromnie.
- Phi, ja też. - Sasori również uśmiechnął się triumfująco, wychodząc z gabinetu. - Ile ci wyszło? -
- 5471. - Odpowiedział Uchiha.
Sasori spojrzał na niego pobłażliwie.
- Co ty, szalony? - Oburzył się lalkarz. - Przecież treść zadania dotyczy "pewnej klasy w szkole". Widziałeś klasę z 5471 uczniami? -
- A tobie ile wyszło? - Odciął się z niezadowoleniem Itachi.
- Dwadzieściapięć i pół. - Radośnie oznajmił Sasori.
- Ludzie. Nie. Mogą. Wyjść. W. Połowie. - Itachi złapał się ręką za głowę gestem i słowem ukazując, co myśli o pomysłach Sasoriego.
- Ależ oczywiście, że mogą, jakbyś mi dał te nożyczki, co o nie juz wcześniej prosiłem, to bym ci pokazał elegancko jak dokładnie jak uzyskać połowę
człowieka z całości. - Odpowiedział z niezbitą pewnością siebie Sasori.
Itachiemu nie bardzo przypadło do gustu to rozwiązanie, i miał właśnie wygłosić tyradę pod tytułem: "Czy ciebie kompletnie powaliło?", kiedy drzwi się
otworzyły i wszedł Sasuke.
- Hej. - Przywitał się młodszy Uchiha. A ponieważ nie był najlepszy w wyczuwaniu nastrojów innych, to kontynuował spokojnie dalej. - A, właśnie, Itachi,
nie wiem czy patrzyłeś już na to zadanie,które ci dałem, pewnie nie, w każdym razie, nasz nauczyciel nas złapał i powiedział, że bardzo przeprasza, ale
źle przepisał dane z książki i ono jest nie do rozwiązania. Więc nie musisz się męczyć. -
Deidara zwinął się ze śmiechu.
Itachi tymczasem się wściekł. Nie było to znów takie dziwne, skoro właśnie poświęcił pięć godzin na rozwiązywaniu nierozwiązywalnego problemu. Ale, oczywiście wściekłość u Itachiego nie przebiegała jak u większości ludzi z krzykami, fochami, i rzucaniem przedmiotami po ścianach. Nie, no gdzieżby. U Itachiego wściekłość ujawniała się jeszcze bardziej nienaturalnym, kulturalnym spokojem. Właśnie teraz Uchiha wziął głęboki oddech i powiedział cicho:
- Trzymajcie mnie, bo ja go pokroję bez nożyczek. -
- Hm, ale o co chodzi? - Zdziwił się Sasuke.
- Długa historia, ale cholernie śmieszna. - Odpowiedział Deidara, wypychając go jednocześnie do kuchni. - Chodź, opowiem ci, a przy okazji
zrobimy jakieś żarełko. -
Blondyn wiedział, że wściekłego Itachiego należało by najlepiej oddzielić od świata zewnętrznego. Ponieważ jednak z reguły nie było to możliwe, trzeba
było spróbować innego wyjścia, mianowicie: samemu oddzielić się od Uchihy.
Sasori tymczasem też się nieco zdenerwował. A nawet bardzo. Szczerze mówiąc, zbliżał się do stanu, w którym Deidara ostatni raz widział go jakieś cztery
miesiące temu. A było to tak: Deidara siedział w ich wspólnym pokoju testując prototyp nowej wybuchowej gliny. Oczywiście, jak to z prototypami bywa, cholerstwo wybuchło mu w rękach, niszcząc przy okazji krzesło (szóste w tym miesiącu) i, co gorsza, ostatnią pracę Sasoriego, kukiełkę, nad którą siedział już od tygodnia. Po krótkiej chwili zastanowienia Deidara doszedł do słusznego wniosku, że nie da rady naprawić owej kukły tak, aby Sasori nie zauważył. W takim razie jedynym wyściem było to, co zrobiłby każdy prawdomówny (i odważny) facet. Pójść i powiedzieć prawdę. Podjąwszy taką decyzję, Deidara udał się do kuchni, gdzie Sasori siedział i spokojnie spożywał bułeczkę z konfiturą truskawkową. Deidara bez niepotrzebnego wstępu usiadł obok, i w krótkim oznajmującym zdaniu przedstawił Sasoriemu jak się rzeczy mają, a mianowicie, że mu "wybuchnął kukiełkę". Sasori spojrzał na niego bez emocji, skończył swoją bułeczkę, dopił kawę i nie racząc blondyna nawet jednym słowem wyszedł z pokoju pozbierać i ponaprawiać to, co zostało z jego pracy. Pozostał w tym stanie przez najbliższe dwa tygodnie, konsekwentnie i twardo ignorując wszystko i wszystkich, którzy się do niego odzywali. Nawet Kisame, który najwyraźniej w ramach akcji "Walczymy z nudą dookoła" założył się z Itachim, że Sasori się do niego jednak odezwie, i w związku z tym chodził za lalkarzem niemal bez przerwy przez następne trzy dni i próbował zagaić konwersację o: pogodzie, następnej misji, jakiejś starej misji, obiedzie, spadkowym kursie Dolara, wpływie podstawy potęgi na monotoniczność funkcji wykładniczej, teorii względności Einsteina...
Sasori mimo tych usilnych starań tamtego, maje stycznie go olewał, pochłonięty całkowicie swoją pracą. Lalkarz zadbał jedynie, aby chodzenie za nim było możliwie najbardziej męczące i w tym celu wybierał się na przykład o czwartej nad ranem do lasu po drewno potrzebne do ukończenia kukiełki.
Po trzech dniach Kisame się poddał, przyznając, że zakład wygrał Itachi. Uchiha ucieszył się szalenie, tym bardziej, że przegrany był zobowiązany posprzątać
ich wspólny pokój. Sasori natomiast kontynuował swoje ciche dni jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu skończył pracę. Wtedy to spokojnym krokiem udał się
do salonu i jakby nigdy nic wtrącił się do rozmowy, przyprawiając siedzących w salonie Hidana i Kakuzu niemal o zawał serca (a w przypadku Kakuzu nawet
serc) ze zdziwienia. Deidarę cała sytuacja tak śmieszyła, że się prawie udusił. No ale... wakacje z kimś, kto się w ogóle nie odzywa muszą być strasznie nudne, i blondyn miał szczerą nadzieję, że tym razem Sasori odpuści.
- Koledzy, wyluzujcie. - Poprosił Deidara. - Upiekę wam po naleśniku. -


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

#25 2009-06-28 23:27:57

Livvy

Moderator

2053911
Call me!
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 1836
Punktów :   

Re: Śmiech to zdrowie.

O! =]
Trzustkaaaa! I matma xD uwielbiam te dwa motywy.
More-chan! Kiedy pierwsza wspólna... misja? :>
More-chan, seme-chan!

Offline

 

#26 2009-06-29 02:12:24

 Kaelsy

Użytkownik

1019373
Skąd: Inferno
Zarejestrowany: 2006-06-29
Posty: 1577

Re: Śmiech to zdrowie.

Czytnęłam Jak zwykle świetne


http://www.rrr.com.pl/pasek.gif
To niekończący się pościg za money, money. Po drodze gdzieś zapominamy,
O ludzkich wartościach, różnych mądrościach. Szczerej miłości, marzeniach,
Stając się toksyczni dla otoczenia.

Offline

 

#27 2009-06-30 12:40:21

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

pierwsza wspolna... misja to jeszcze troche pozniej XD ale bedzie.


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

#28 2009-07-03 11:30:01

 Black Star

Administrator

pw
Skąd: Kraina Nocy
Zarejestrowany: 2006-06-14
Posty: 6244
WWW

Re: Śmiech to zdrowie.

rozdzial jedenasty (z tego co pamietam, dedykowany byl Patti-chan i Neko-chan)

- A z czekoladą? - Itachi najwyraźniej lekko wyluzował.
- I truskawkami. - Dołączył się do listy życzeń Sasori.
- I żeby był chrupiący. - Rozmarzył się Uchiha.
- Ale nie zbyt spalony. - Zastrzegł się Sasori.
- Ej, nie za dużo byście chcieli? - Wkurzył się Deidara.
- Etam, to nawet pomarzyć nie można? - Obruszył się Itachi.
- Nie można. - Zabronił Deidara. - Poza tym, nie mogę zrobić naleśnika z truskawkami i czekoladą, bo tu nie ma truskawek i czekolady. -
- Nie masz w domu czekoladowej polewy? - Sasori spojrzał na Sasuke z niezadowoleniem.
- Eee... no w tej chwili nie. - Zdziwił się Sasuke.
- Żałosne. - Skomentował Sasori.
- Właśnie, mały głupiutki braciszku, brakuje ci czekoladowej polewy. - Przyłączył się do wymówek Itachi.
Sasuke wzruszył ramionami.
- W takim razie, Deidara, idź na zakupy. - Wynalazł rozwiązanie Sasori.
- Ty, ty chyba chory jesteś. Nie będę ci chodził na zakupy. - Odmówił ostro Deidara.
- Będziesz. - Zdecydował Sasori. - I kup jeszcze lody. -
- O, lody. - Zainteresował się Itachi.
Deidara pomyślał, że zaraz oszaleje.
- Jakie znow lody? - Warknął z niezadowoeleniem.
- CZEKOLADOWE. - Wyjaśnił z naciskiem Uchiha.
- Truskawkowe, bucu. - Obruszył się Sasori.
- A spadaj. – Riposta Itachiego była jak zwykle niezwykle kwiecista i rozwinięta.
- E, może nie powinienem się wtrącać, ale lody akurat mam w domu. - Wtrącił się Sasuke.
- To co się nie odzywasz jak masz lody, człowieku. - Objechał go Itachi.
- Zaraz. - Sasori nie był do końca przekonany. - Jakie lody? -
- Hm... - Zastanowił się młodszy Uchiha. - Bananowe i takie z malinami. -
- Malionowe, un. - Podsunął inteligentnie Deidara.
- Nie malionowe, tylko waniliowe z malinami! - Obruszył się Sasuke.
- Mogą być. - Zdecydował Sasori.
- To jakie chcecie? - Zapytał Deidara wzdychając.
- Bananowe. - Oznajmił Sasori.
- Waniliowe z malinami. - Powiedział w tej samej chwili Itachi.
Deidara walnął głową w ścianę.
- Uważaj, skaleczysz się. - Ostrzegł go Sasori.
- Hm, a nie możecie zjeść i tych i tych? - Zapytał Sasuke, który wykazywał się dziś ogromną umiejętnością logicznego myślenia.
Itachi i Sasori skwapliwie się zgodzili i już po chwili cała czwórka pochłaniała lody.
- No, to jakie plany na dzisiejszą noc? - Zagaił Deidara.
- Eeee... spanie? - Zaproponował niezbyt entuzjastycznie Sasuke.
- Etam, nudny jesteś. - Uświadomił go Deidara.
- No przepraszam, ale niektórzy muszą jutro rano wstać i iść do szkoły. - Sasuke strzelił pięknego focha.
- No to niektorzy mają pecha, ja tam do szkoły już nie chodzę. - Pochwalił się blondyn.
- Szkoda, czasem myślę, że powinieneś, twój brak wiedzy jest przerażający. - Wtrącił się po swojemu Sasori.
- Stwierdził ten, który liczy ludzi w połówkach. - Wypomniał mu Itachi.
- Masz jakiś problem? - Obruszył się Sasori.
- TY jesteś moim problemem. - Stwierdził Itachi.
Sasori go zignorował.
- Idę się rozpakować. - Oznajmił tymczasem Deidara.
- To ja też. - Pokiwał głową Sasori. - Ah, i zamawiam kanapę. -
- To gdzie ja mam spać? - Zdenerwował się blondyn.
- Na podłodze. - Uświadomił go lalkarz.
- Chyba cię powaliło. - Odparł zimno Deidara. - Śpię na kanapie i już. -
- Nie zmieścisz się. - Poinformował go radośńie Sasori.
- A co, zamierzasz zająć całą? - Oburzył się egoizmem Sasoriego Deidara.
- Dokładnie tak. - Odparł wyraźnie zadowolony z siebie lalkarz.
- Takiś gruby? - Dociął mu Deidara.
- Przynajmniej nie wyglądam jak kobieta. - Sasori nie pozostawał mu dłużny.
- Odwal się! - Wkurzył się blondyn.
- Nie mów do mnie takim tonem. - Obraził się Sasori.
- Dobra. - Warknął Deidara. - Łaskawie się odczep, Danna. -
Kontynuując tą bezsensowną dyskusję wyszli z kuchni i skierowali się do salonu, gdzie Sasori począł się metodycznie rozpakowywać, a Deidara wywalał rzeczy gdzie popadło. Itachi i Sasuke obserwowali całe to wydarzenie z ironicznym zainteresowaniem.
- Fak, zapomniałem szamponu. - Zauważył nagle Deidara.
- Tragedia. - Skomentował złośliwie Itachi.
- Żebyś wiedział! - Zdenerwował się najwyraźniej blondyn. - No i? Co ja teraz pocznę? -
- No, sorry, ale szampon to ja jeszcze w domu mam, mogę pożyczyć. - Sasuke najwyraźniej poczuł się urażony podejrzeniem, że nie posiada w domu podstawowych środków czystości.
- Ale nie taki. - Deidara machnął ręką lekceważąco. - Ja mam taki specjalny. -
- Dla farbowanych blondynek? - Zainteresował się Itachi z właściwym sobie sarkazmem.
- Nie! Dla blondynów. - Poprawił ostro Deidara. - Taki po którym się robią świetliste akcenty. -
- CO się robi? - Zainteresował się Sasori.
- Świetliste akcenty... - Powtórzył Deidara.
- Brzmi jak nazwa pasożyta. - Skomentował zgryźliwie Sasori.
- Odezwał się ten, co nie wie jak wygląda grzebień. - Odciął się Deidara.
- Wiem, jak wygląda grzebień. - Poprawił lalkarz.
- Ale nie wiesz, jak się go używa. - Wypomniał mu blondyn.
- Wiem. - Stwierdził z naciskiem Sasori.
- Nie wiesz. - Obstawał przy swoim zdaniu Deidara.
- Wiem. - Uparł się lalkarz.
- Nie wiesz. - Powtarzał się Deidara.
- Wiem i już! - Podniósł głos Sasori.
- To udowodnij! - Rozkazał Deidara.
- Nic ci nie muszę udowadniać. A jak nie przestaniesz, to ci wbiję grzebień w oko. - Zagroził lalkarz.
- Tylko nie na dywanie. - Zastrzegł Sasuke. - Ciężko się ściera krwawe ślady z dywanu. -
Itachi westchął ciężko.
- Możemy zmienić temat na coś normalnego? -
Zapadła dłuższa chwila ciszy, ponieważ znalezienie normalnego tematu nie było wcale takie proste.
- A, właśnie, jest jedna sprawa, o którą chciałem cię spytać. - Przypomniał sobie nagle Sasuke.
- Nie powiem ci skąd się biorą dzieci. - Zastrzegł się Itachi.
- Co ty ciągle z tymi dziećmi, w ciąży jesteś? - Zapytał złośliwie Sasori.
Itachi go zignorował, jak to zwykle w takich momentach.
- Więc? - Ponaglił. - O co chciałeś spytać, Sasuke? -
- Chciałem spytać, kim właściwie jest niejaki Orochimaru i czego ode mnie chce, bo mnie ostatnio ciągle napastuje? - Spytał z wyrzutem Sasuke,  jakby to była wina Itachiego.
Itachi machnął lekceważąco ręką.
- On ma słabość do małych chłopców. - Wyjaśnił.
- ŻE CO? - Najwyraźniej ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała Sasuke.
- Co, to. - Zniecierpliwił się Itachi. - Czy to moja wina, że mimo dość zaawansowanego wieku wciąż drzemią w nim ciągoty do małych chłopców. -
- Etam, Itachi jak zwykle przesadza. - Tym razem to Sasori machnął ręką. - Nie do wszystkich małych chłopców, tylko do małych chłopców z sharinganem. -
- Ah, tak? - Zapytał złośliwie Itachi, który nie lubił być oskarżany o przesadzanie. - To może nam łaskawie powiesz, czemu przez prawie cały czas  kiedy z nim pracowałeś przesiadywałeś w tej swojej wielkiej, brzydkiej kukle. -
- Bo byłem zamknięty w sobie! - Wyjaśnił zimno Sasori.
- Mhm, a teraz otworzyłeś się na świat. - Ironizował Itachi.
- Na pewno dzięki mnie! - Ucieszył się Deidara, który miał ambicję uszczęśliwiania ludzkości (czasem na siłę).
- Dzięki tobie, to ja czasem myślę, czy nie opuścić tego świata. - Odciął się Sasori. - A poza tym, ta "wielka, brzydka kukła" ma imię. -
- Etam, mnie to zwisa, niech się nazywa jak się jej podoba. - Itachi wzruszył ramionami.
- To jest on, on jest rodzaju męskiego. - Poprawił urażony Sasori. - Przecież widać po gębie, nie? -
- Phi, dla mnie wszystkie kukiełki są rodzaju nijakiego. - Powiedział nieopatrznie Deidara.
- ŻE CO?! - Sasori wkurzył się o tę drobinkę.
- Ja mówiłem o tych nieżywych! - Wytłumaczył się szybko Deidara, a widząc, że Sasori podnosi się z podłogi i powoli zbliża się w jego kierunku, zrobił to, co zrobiłby każdy rozsądny człowiek, to znaczy: zwiał za kanapę. - Ratunku, psychol mnie goni! -
Sasoriego niezbyt to ruszyło, więc Deidara, w szeroko pojętej obronie własnej, rzucił w niego poduszką. Pomysł najwyraźniej spodobał się Sasuke, który radośnie się uśmiechnął i krzycząc: "Wojna na poduchy!" bezceremonialnie palnął Itachiego. Cała "zabawa" trwała przez kilka następnych minut, aż w końcu zmęczeni zdecydowali się przerwać.
- Może obejrzymy Tv? - Zaproponował Sasuke, kątem oka obserwując Deidarę, który stojąc na krześle, które stało na stole, próbował ściągnąć jedną z poduszek, która dziwnym trafem wylądowała na lampie.
- A co leci? - Zainteresował się Itachi.
- Film. - Odpowiedział inteligentnie Sasuke.
- Rany, jakiś ty mądry. - Skomentował Itachi. - Poważnie pytam. -
Sasuke podał mu gazetę telewizyjną. Itachi spojrzał na tytuł, a potem pokręcił głową.
- Etam, to chała. - Powiedział. - Ja na tym byłem w kinie. To historia jakiejś babki na początku XIX wieku, która swata wszystkich ze wszystkimi,  ktoś się w niej zakochuje, ktoś udaje, ona się w kimś zakochuje, coś się dzieje, a na końcu śpią ze sobą. -
- Wszyscy naraz?! - Zainteresował się Deidara, zeskakując z gracją ze stołu.
- Nie, no tylko ta główna para. - Wyjaśnił Uchiha, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Eee, to rzeczywiście chała. - Zgodził się blondyn.
- A co ty byś chciał?! - Oburzył się Itachi.
- Ja bym dużo chciał. - Uśmiechnął się radośnie Deidara. - Właściwie, to ja chyba pójdę na spacer po mieście. -
- To idź. - Itachi najwyraźniej nie zamierzał za nim tęsknić.
- Sasori, to chodź ze mną. - Upomniał się Deidara.
- Czemu? - Spytał lalarz.
- Do nie ma dżemu! Un, no, bo samemu będę się nudzić. - Wyjaśnił blondyn rozkładając ręce.
- To masz pecha? - Zasugerował Sasori.
- Un! Bo jak będę sam, to nikt mnie nie powstrzyma przed zrobieniem czegoś głupiego. - Ostrzegł Deidara.
- Eh, dobra, niech ci będzie. - Sasori wzruszył ramionami podnosząc się z kanapy. - W sumie i tak muszę się przejść do lasu. -
- Po drewno do kukiełek? - Upewnił się blondyn.
- No, a po co innego? - Zdumiał się lalkarz. - Przecież nie po to, żeby o świcie podglądać jelenie. -
- Ja tam w twoje preferencje nie ingeruje. - Teraz to Deidara wzruszył ramionami.
Sasoriemu najwyraźniej nie spodobała się ta odpowiedź, bo dość brutalnie wyciągnął Deidarę z pokoju.
- Idziemy. - Oznajmił ostro.
- Bye. - Pomachał im Itachi,
- Do zobaczenia, tylko nie zróbcie niczego głupiego, bo jak ktoś przez was zginie... To będzie dopiero cyrk. - Powiedział na pożegnanie Sasuke.
- Masz co nieco makabryczne poczucie humoru. - Skomentował Sasori.
- Ej, ja was tylko ostrzegam. - Sasuke wzruszył ramionami.
- Słyszysz, Deidara? - Sasori spojrzał na blondyna. - Czuj się ostrzeżony. -

Kiedy Deidara i Sasori wreszcie wrócili do domu Sasuke, było akurat trochę po drugiej w nocy. Oczywiście, dobre wychowanie i zwykła ludzka przyzwoitość nakazywałaby zachowywać się cicho i dyskretnie, ale dla tej dwójki coś takiego nie wchodziło w rachubę. Deidara był głośny z natury, i zgodnie z regułą: "Lubię siebie takim, jakim jestem", w ogóle się tym nie przejmował, natomiast Sasori wychodził z zasady, że skoro on nie śpi, to inni też nie muszą. Oczywiście, kiedy czwarty raz trzasnęli drzwiami i trzeci raz coś przypadkiem upuścili, z pokoju Sasuke wynurzył się bardzo niezadowolony Itachi.
- Czy wy jesteście świadomi, która jest godzina? - Warknął Uchiha, głosem który mógł oznaczać tylko jedno: "jedynie późna pora powstrzymuje mnie przed zabiciem was".
- Jakaś późna? - Zasugerował inteligentnie Deidara po czym zachichotał radośnie.
- Rany, Itachi, wyglądasz na zmęczonego, może powinieneś się przespać? - Zasugerował z właściwą sobie złośliwością Sasori.
Uchiha, nieźle wkurzony, rzucił w niego poduszką.
- O, dzięki. - Ucieszył się Sasori.
- Won z mojego domu! - Wykrzyknął szeptem Itachi. Tak, Itachi potrafi nawet krzyczeć szeptem.
- Ale to nie jest twój dom, tylko twojego brata. - Przypomniał mu Sasori. - Ty straciłeś prawo do nieruchomości, kiedy zabiłeś rodziców. -
- Naprawdę jest taka zasada? - Zainteresował się Uchiha.
- Nie wiem, nie znam się na tych wszystkich kodeksach prawa. - Lalkarz wzruzył ramionami.
- Ja też się nie znam na prawie. - Pochwalił się Deidara. - Dawno odkryłem, że większość rzeczy można załatwić szybciej i lepiej bezprawnie. -
- Moglibyście iść spać? - Zaproponował Itachi. - Chciałbym przespać się w ciszy. -
- No przecież właśnie zmierzamy do łóżka. - Sasori wzruszył ramionami.
- Mogę sobie jeszcze zrobić herbatki? - Zapytał prosząco Deidara.
- Tylko cicho. - Zgodził się Uchiha, odwracając się i wracając do pokoju.
- Dobra, dobra. - Deidara machnął ręką, wchodząc do kuchni.
Sasori podążył za nim, pilnując, żeby Deidara znów nie hałasował zbytnio. Niestety, ponieważ żaden nie wpadł na pomysł, żeby zapalić światło, już po chwili się zderzyli.
- Un, uważaj, nie popychaj mnie, przez ciebie mi się herbata rozsypała. - Ofuknął Sasoriego Deidara.
- Hę? - Zdziwił się Sasori. - Picie się nie rozsypuje. -
- A orenżada w proszku? - Nie poddawał się blondyn.
- W proszku to ty masz mózg. - Zdecydował Sasori.
- A ty w ogóle nie masz. - Odciął się Deidara. - Nie masz mózgu, ani trzustki. Idź, wyjdź. -
Sasoriego zatkało.


------------------------
http://i12.photobucket.com/albums/a217/Edvil/banner.png

I've seen the Glory. I've seen defeat as well but I have seen the Glory. Won epic battles. Reaped vast reward.
もう一度行こうか.

Offline

 

#29 2009-08-21 19:16:00

Rosa

Użytkownik

5289947
Skąd: Koszalin
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 736
Punktów :   

Re: Śmiech to zdrowie.

To jest świetne xD uśmiałam się jak nigdy ;] Czekam na następne rozdziały


.....:::Bo tylko dziecko potrafi wbić patyk w ziemię, nadać mu imię i pokochać:::.....

Offline

 

#30 2009-08-21 19:27:47

Naturelle

Użytkownik

Zarejestrowany: 2009-08-21
Posty: 81
Punktów :   

Re: Śmiech to zdrowie.

Jedenasty jest super Czekam na więcej.

Offline

 

pun.pl - załóż darmowe forum dyskusyjne PunBB

kliknij raz dziennie - pomóż wypromować forum!

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora