Black Star - 2014-08-21 22:15:15

pytanko: czy macie jakieś ulubione pisma, które (mniej lub bardziej) regularnie czytacie? obojętnie czy to dzienniki, miesięczniki, a może coś co wychodzi nieregularnie? ja osobiście lubię 'wysokie obcasy' z 'wyborczej', jak jestem u fryzjera pochłaniam dla 'odmóżdżenia' 'cosmopolitan', do tego 'fragile' lubię i (lokalny patriotyzm, wiadomo) 'maskę'. :)

Cleo - 2014-08-21 22:35:57

Regularnie (od początku!) czytam wspomniane przez Ciebie "Wysokie Obcasy". Uczyniłam niedawno z tego pewien rytuał - biorę nowe wydanie, kładę się i nie wychodzę z łóżka dopóki nie przeczytam wszystkiego, co mnie interesuje.
Zdarza mi się co parę miesięcy, a szczególnie, gdy muszę jechać do Krakowa, kupować "Joy" - tak dla obczajenia, co się dzieje w świecie kosmetyków, czy dla porad.
A z regionalnych gazetek czytam co piątek lokalne wydanie "Dziennika Zachodniego" z racji tego, że lubię wiedzieć, co w mieście, a dodatkowo są tam wiadomości z Urzędu Miejskiego.

mart991 - 2014-08-22 01:06:15

Przez jakiś czas prenumerowałam 'Francais present' - dwutygodnik (teraz kwartalnik) do nauki języka francuskiego. Teraz już nie robię tego regularnie, ale co jakiś czas zamawiam numery które przegapiłam (można wyrwać taniej). Niedawno to samo wydawnictwo zaczęło wydawać podobny kwartalnik do nauki włoskiego - 'Italia mi piace' i też sobie zamówiłam, żeby się zmotywować do zabrania się w końcu za języki.
Jak jestem u cioci lubię przejrzeć 'Zwierciadło', bo zawsze ma, i często trafia się coś, co mnie zainteresuje.
'Wysokich Obcasów' nigdy nie czytałam, albo nie kojarzę - zainteresowałyście mnie ;)

Cleo - 2014-08-22 10:21:19

Mnie odpowiadają Wysokie Obcasy. Są....hmmm... feministyczne(?), ale bez przesady. Lubię ich reportaże, choć z nie wszystkimi poglądami się zgadzam. Nie wiem, BSiu, czy pamiętasz taki wywiad z żoną Terlikowskiego - strasznie się przy nim wzburzyłam. Wspaniałe są też listy miesiąca.

Kate - 2014-08-22 11:10:54

Ooo. W takim razie muszę zajrzeć do "Wysokich Obcasów". Nie wiedziałam, że to takie ciekawe czasopismo :)
Ja regularnie czytam: "Women's Health", "Shape", "Claudia", "Olivia". Z nudów czasami zerkam do "Zdrowie", "Vita", albo gdy chcę poczytać o plotkach to "Party".

Black Star - 2014-08-22 11:15:06

Cleo napisał:

Mnie odpowiadają Wysokie Obcasy. Są....hmmm... feministyczne(?), ale bez przesady. Lubię ich reportaże, choć z nie wszystkimi poglądami się zgadzam. Nie wiem, BSiu, czy pamiętasz taki wywiad z żoną Terlikowskiego - strasznie się przy nim wzburzyłam. Wspaniałe są też listy miesiąca.

ja myślę, że WO są takie fajne, bo są właśnie wielowymiarowe, każdy może w nich znaleźć coś dla siebie - niektóre artykuły są poważne i ciężkie, ale inne przeciwnie, odstresowujące.
listy uwielbiam <3

tego wywiadu chyba nie pamiętam, co w nim było? (może go opuściłam, bo jakoś Trelikowscy mnie aż tak nie interesują)

Cleo - 2014-08-22 11:36:22

Daję link: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … _a_ja.html 
Nie wiem, czemu, ale uznałam ją za niezrównoważoną, a przynajmniej to, co mówi, jest dla mnie chore.

Kate - 2014-08-23 08:11:18

Cleo napisał:

Daję link: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … _a_ja.html 
Nie wiem, czemu, ale uznałam ją za niezrównoważoną, a przynajmniej to, co mówi, jest dla mnie chore.

już w połowie miałam zrezygnować z czytania... Rany jak ja nie znoszę tak zacofanych ludzi, którzy pomimo dramatów które dzieją się na świecie przez zarażanie się drogą płciową nadal obstawiają przy swoim, że antykoncepcja to grzech. Ich argument - grzech i tyle. Szlag mnie trafia jak o tym myślę. Ok, wiara. Ale ... w tym przypadku człowiek już nie myśli tylko na ślepo coś robi. Dobrze ktoś skomentował "Pani Terlikowska jest zindoktrynowaną , owszem , ale na dodatek zahamowaną w rozwoju społeczno- emocjonalnym dziewczynką. Pan Terlikowski jest zakompleksionym chłopczykiem, który dowartościowuje się m.innymi ilością spłodzonych dzieci. (...) Na dodatek tragiczne nieporozumienie co do istoty głębokiej relacji między ludźmi i instrumentalne traktowanie popędu seksualnego- proszę Państwa Terlikowskich, ludzie naprawdę bywają pewni lub świadomi swoich uczuć i nie potrzebują do utrzymania stałego związku żadnego nakazu religijnego, a do utrzymania wierności - zrywania kontaktów z innymi atrakcyjnymi seksualnie osobnikami."
Po przeczytaniu tego wywiadu już na pewno nie zasnę :P

Cleo - 2014-08-23 11:40:52

Kate napisał:

a do utrzymania wierności - zrywania kontaktów z innymi atrakcyjnymi seksualnie osobnikami.

Otóż to, mam - oprócz Przemka - naprawdę świetnych dwóch przyjaciół. Kiedy tylko mogę, przytulam ich, bo chcę im przez to wyrazić, że są dla mnie ważni. Jednego z nich, którego traktuję jak rodzonego brata, nawet ucałuję w policzek, bo jest mi bliski. Musiałabym chyba stracić zmysły, żeby z tego powodu się od niego odsuwać. Ale idąc tokiem myślenia Terlikowskiej, muszę się skazywać na brak przyjaciół płci męskiej, choć są mi potrzebni, bo chcę spojrzeć na świat z męskiego punktu widzenia. Ewentualnie oszpecić ich. Bo atrakcyjność = możliwość zdrady. To jest chore. Człowiek musiałby zaszyć sobie oczy. Wiem, że mój P. ma też jakieś swoje typy, choć nie wodzi za nimi wzrokiem, ale dla mnie inni też są atrakcyjni, on o tym wie i nic tego nie zmieni. Taki już jest porządek świata.

P.S czy możemy ten temat traktować jako wątek komentowania takich artykułów jak ten wyżej?

Black Star - 2014-08-23 12:24:26

Cleo napisał:

Daję link: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … _a_ja.html 
Nie wiem, czemu, ale uznałam ją za niezrównoważoną, a przynajmniej to, co mówi, jest dla mnie chore.

rzeczywiście, jest to chore również moim zdaniem. i już wiem, czemu nie kojarzyłam tego wywiadu - przestałam czytać po kilku pierwszych zdaniach, nie mogąc znieść, dlaczego ktoś tak strasznie ma potrzebę wyzewnętrzniania się ze swoich... śluzów. jak dla mnie intymność powinna dotyczyć osób zaangażowanych - wiadomo, można pogadać z przyjaciółką, lekarzem, etc., ale czemu każdy czytelnik gazety ma znać cykl płodności tej pani? nie rozumiem tego i nie zamierzam czytać.

smutne jest ponadto to, że cały tekst jest o seksualności - nie o wierze, nie o katolickich wartościach, nawet nie o wartościach rodzinnych ale o seksualności, ukazanej w sposób jałowy i brzydki.

w dodatku - już abstrahując od samej pani trelikowskiej - wywiad sam w sobie wydaje mi się ordynarny: "Rzygasz?" - no błagam. ja bym nie chciała być w ten sposób odpytywana.

Cleo napisał:

P.S czy możemy ten temat traktować jako wątek komentowania takich artykułów jak ten wyżej?

dokładnie tak, myślę, że to się mieści w temacie wątku :)

Wyjechałam na weekend z koleżankami do Krakowa. Pół roku to planowałam, Tomek sam mnie namawiał. A potem wydzwaniał i mnie wpędzał w poczucie winy.
(...)
"'Kiedy wracasz? Czy już o nas zapomniałaś?''
Tylko dwa dni, a jemu kompletnie odbiło. Dzwonił nie tylko na mój telefon, ale też koleżanki.

absolutny koszmar. zauważcie, że tutaj nawet nie chodzi o ograniczanie przyjaźni damsko-męskiej (btw, o tym akurat mamy wątek: http://www.friends.pun.pl/viewtopic.php?id=216&p=9 :D), ale w ogóle znajomości. żeby nie móc sobie z koleżankami na weekend wyjechać? raz na ruski rok?

Cleo - 2014-08-23 13:46:46

Właśnie dostałam nowe wydanie WO - jeśli natknę się na coś ciekawego, podrzucę link. Bardzo podoba mi się dyskusja powyżej ^_^

Kate - 2014-08-23 14:53:58

Dla mnie to chory związek. Jedno drugiego warte. Szkoda mi tylko dzieci, które są ograniczane i w dodatku odizolowywane od innych ich zdaniem "nienormalnych" dzieci. A no i przecież muszą to być katolickie rodziny, bo wg nich tylko katolickie pary poradzą sobie w związku. Mam nadzieję, że dzieci okażą się mądrzejsze od rodziców i jak najszybciej zaczną myśleć samodzielnie...

Black Star - 2014-08-24 11:22:52

Kate napisał:

Dla mnie to chory związek. Jedno drugiego warte. Szkoda mi tylko dzieci, które są ograniczane i w dodatku odizolowywane od innych ich zdaniem "nienormalnych" dzieci. A no i przecież muszą to być katolickie rodziny, bo wg nich tylko katolickie pary poradzą sobie w związku. Mam nadzieję, że dzieci okażą się mądrzejsze od rodziców i jak najszybciej zaczną myśleć samodzielnie...

myślę, że dzieciom będzie bardzo ciężko - przecież w wywiadzie jasno widać, że 'samodzielne myślenie' nie będzie mile widziane i zaowocuje pogorszeniem stosunków rodzinnych.

Cleo, koniecznie! :) Akurat nie mam czasu przeczytać całości, więc chętnie zdam się na Twój wybór tekstów.

Cleo - 2014-08-24 12:25:03

Nie przeczytałam jeszcze całości, ale mogę polecić już coś.
Jest wspaniała opowieść o Sudance, która wyrzekła się islamu na rzecz przejścia na chrześcijaństwo i została za to uwięziona, mimo ciąży i skazana na karę śmierci. Nie będę tutaj spoilerować - przeczytaj ;)
Podobała mi się też historia Trumana Capote, którego nazwisko wiele razy obiło mi się o uszy, ale nic o nim nie wiedziałam.
A z psychologii, fajny jest artykuł "Nie szukaj drugiej połówki".

Kate - 2014-08-25 17:11:49

Cleo napisał:

Nie przeczytałam jeszcze całości, ale mogę polecić już coś.
Jest wspaniała opowieść o Sudance, która wyrzekła się islamu na rzecz przejścia na chrześcijaństwo i została za to uwięziona, mimo ciąży i skazana na karę śmierci. Nie będę tutaj spoilerować - przeczytaj ;)

chyba kojarzę! to w jej sprawie była petycja ?? cholera, nie przysłali nam tej gazety ://

Cleo - 2014-08-25 17:18:08

Tak, to jest ta.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … wo_od.html   proszę, może choć część Ci się wyświetli

Livvy - 2014-08-25 22:28:38

Z tego co kojarzę to ona nie przeszła na chrześcijaństwo. Jej ojciec był muzułmaninem a matka chrześcijanką, ojciec opuścił rodzinę kiedy była mała, więc całe życie wychowywała się jako chrześcijanka. Skazali ją za porzucenie wiary (islam) i za poślubienie chrześcijanina. Ale zdaje się, że jednak ją uwolnili?

Edit: OK, w artykule wszystko jest :P W sumie zastanawia mnie czy na tym jej historia się skończy i czy dadzą jej żyć w spokoju. Z tego co słyszałam zabójstwa honorowe są nadal "w użyciu"...

Black Star - 2014-08-26 10:20:38

czytałam, wstrząsające. szczęście w nieszczęściu że akurat nią świat się zainteresował (bo to na pewno nie jest jedyny taki przypadek), że były protesty, że była ingerencja Zachodu (no i że mąż ma amerykańskie koneksje, a Ameryka ma wiele do powiedzenia ;P).

anyway, ile razy czytam takie historie, to się cieszę, że miałam szczęście urodzić się daleko od kultury islamu.

Black Star - 2014-10-01 20:55:36

odswieżam, bo myślę, że warto tutaj dać link do tego tekstu: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … a_Wyborcza (wysokie, a jakże, ciekawy artykuł o przemocy domowej, o tyle, myślę, wartościowy, ze zwraca uwagę także na np. przemoc ekonomiczną, niefizyczną itp.).

drugi tekst, którym chcę się podzielić, wprawił mnie w osłupienie: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,3518 … zuchu.html - błagam, niech mnie ktoś oświeci, skąd ludziom przychodzą do głowy TAKIE POMYSŁY i dlaczego?

Cleo - 2014-10-02 14:09:13

Nie jestem jakąś ogromną miłośniczką zwierząt, ale to jest tragiczne! Co musi mieć w głowie osoba, która coś takiego robi?

Kate - 2014-10-02 17:57:51

Black Star napisał:

drugi tekst, którym chcę się podzielić, wprawił mnie w osłupienie: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,3518 … zuchu.html - błagam, niech mnie ktoś oświeci, skąd ludziom przychodzą do głowy TAKIE POMYSŁY i dlaczego?

Wiesz dla mnie tacy ludzie są chorzy. Jeśli ktoś zachowuje się nienormalnie czyli robi takie rzeczy i co gorsza nie widzi w tym nic złego... To moim zdaniem albo psychiatra albo do widzenia ze świata żywych. Może dla niektórych brzmi to za ostro, ale uważam, że jeśli ktoś potrafi bez najmniejszego wysiłku zrobić krzywdę zwierzęciu to bez wahania zrobi to człowiekowi. I odwrotnie. I nigdy nie uwierzę, że tacy ludzie się zmieniają.

Black Star - 2014-10-05 18:03:00

Kate napisał:

Black Star napisał:

drugi tekst, którym chcę się podzielić, wprawił mnie w osłupienie: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,3518 … zuchu.html - błagam, niech mnie ktoś oświeci, skąd ludziom przychodzą do głowy TAKIE POMYSŁY i dlaczego?

Wiesz dla mnie tacy ludzie są chorzy. Jeśli ktoś zachowuje się nienormalnie czyli robi takie rzeczy i co gorsza nie widzi w tym nic złego... To moim zdaniem albo psychiatra albo do widzenia ze świata żywych. Może dla niektórych brzmi to za ostro, ale uważam, że jeśli ktoś potrafi bez najmniejszego wysiłku zrobić krzywdę zwierzęciu to bez wahania zrobi to człowiekowi. I odwrotnie. I nigdy nie uwierzę, że tacy ludzie się zmieniają.

ja właśnie obawiam się, że oni nie są chory... gdyby byli chorzy, to można to leczyć, a ponadto choroba jest pewnego rodzaju 'usprawiedliwieniem'. a jak dla mnie, to niektórzy po prostu lubią krzywdzić słabszych od siebie (tak zwierzęta, jak i ludzie). i nie jest to kwestia choroby, ale paskudnego usposobienia, plus tego, że bezcelowe krzywdzenie zwierząt w niektórych środowiskach wciąż jest na porządku dziennym. raz na jakiś czas pojawia się w necie filmik, jak grupa młodych ludzi maltretuje psa czy kota... czyli są ciągle ludzie, którzy traktują to jako 'rozrywkę'.

zaś w historii, którą przytoczyłam, motywujący jest fakt, że znajomi 'bohatera' zareagowali ostro, a uczelnia jeszcze ostrzej.

Cleo - 2014-10-05 19:12:21

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … stka_.html
W tym artykule autorka zastanawia się, czy popularna piosenkarka, Beyonce Knowles, jest feministką?
Wg. mnie zasługuje na to miano. Beyonce w swojej twórczości przemawia do kobiet. Mówi im "hej, jesteś świetna! Poradzisz sobie. Dziewczyny rządzą światem!". W swoich wypowiedziach daje im odczuć, ze wszystko od nich samych zależy oraz, że nauka jest ważna, by walczyć o lepsze warunki dla kobiet. Nie boi się przeznaczyć wielkich sum na fundacje wspierające rozwój kobiet, a jednocześnie pokazuje, że bycie feministką to nie palenie staników i bycie zaniedbaną, zastraszoną kobietą bez marzeń. I dzięki temu osiąga większy sukces niż feministki, które chcą odebrać jej to miano.

Black Star - 2014-10-19 23:21:40

myślę, że jeśli zdefiniować feministkę szeroko, jako każdą kobietę, która dumna jest z bycia kobietą oraz która działa na rzecz innych kobiet, to Beyonce jest nawet bardzo feministką. :) a w dodatku pokazuje, że feministka może być też ładną, seksowną kobietą, która tak samo pokazuje swoją osobowość, jak i urodę.

Black Star - 2014-11-20 12:27:42

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … 3.html?i=2 - co nieco o przedsiębiorczości i całkiem ciekawa wizja własnego biznesu :) myślicie, że każdy może się wybić, jeśli tylko ma dobry pomysł i entuzjazm?

Cleo - 2014-11-23 17:24:32

Niestety, włącza mi się tylko strona z komentarzami, a nie sam artykuł :/

Black Star - 2014-11-30 09:59:04

ojej, rzeczywiście :( ale dziwne. niestety ja też nie potrafię już dotrzeć do artykułu O_o
trzeba poczekać na jakiś nowy interesujący tekst :D (i tym razem pobiorę go sobie na dysk, bo jednak nie zawsze można ufać internetowi, jak widać)

Black Star - 2014-12-06 12:47:59

tym razem, dla odmiany, nie żaden problemowy czy pobudzający do myślenia tekst, ale coś radosnego: http://kafeteria.pl/ziu/renifer-na-kciu … ampaign=o2 :) co sądzicie o świątecznym designie paznokci? urocze czy dziecinne?

Kate - 2014-12-09 15:29:29

Śliczne są :) Takie na święta moim zdaniem są bardzo fajne. Może i trochę dziecinne, ale przecież w każdym z nas jest jeszcze trochę dziecka ;)

Cleo - 2014-12-09 17:32:14

Dlaczego nie?
Okazja jest, więc można się ozdobić ;) A przy okazji zachwycić innych i rozbawić.

Black Star - 2014-12-14 17:33:37

żeby jeszcze umieć tak ładnie malować... mnie niestety wzorki wychodzą zawsze koszmarnie koślawo (jakby dwie lewe ręce XD), więc stawiam na jednolite kolory. :P

Black Star - 2014-12-20 23:57:09

http://wyborcza.pl/1,87648,17136540,Kon … html#CukGW - przerażająca historia. słyszałyście o tym?

Kate - 2014-12-21 21:32:30

Black Star napisał:

http://wyborcza.pl/1,87648,17136540,Koniec_nie_naszego_swiata.html#CukGW - przerażająca historia. słyszałyście o tym?

daj spokój... horror, tak jak Ci funkcjonariusze wspomnieli. Nic nie rozumiem. Strach w ogóle po ulicy chodzić. Skąd wiesz czy obok Ciebie na chodniku nie przechodzi zabójca...

Black Star - 2014-12-22 11:57:32

Kate napisał:

Strach w ogóle po ulicy chodzić. Skąd wiesz czy obok Ciebie na chodniku nie przechodzi zabójca...

to też, ale jak dla mnie przede wszystkim najgorsze było to, że zero refleksji po fakcie - zabili, a potem poszli promować tomik poezji O_o jestem w szoku. szokujące też to, co działo się na fanpejdżu fejsbukowym tej kobiety, przybyło jej mnóstwo fanów zaraz po tym, jak sprawa wyszła na jaw. naprawde, nie ogarniam funkcjonowania tego świata.

Black Star - 2015-01-03 20:10:57

http://wyborcza.pl/1,75477,17093545,Pom … zabic.html - również mocno przerażające, ale do dyskusji.

Cleo - 2015-01-03 20:52:31

Po pierwsze: religia religią, ale postęp i zdrowy rozsądek to podstawa. Nikt nie zabija swojego dziecka z powodu tych dwóch. Jeśli jest inaczej, to jest ultraszaleńcem i nadaje się do leczenia w zakładzie zamkniętym. Po drugie: religia jest indywidualną sprawą. Nie można zmusić kogoś, by ktoś bardziej lub mocniej wierzył. Seks pozamałżeński jest zakazany chyba w prawie każdej religii, ale wszyscy wiemy, jak wygląda sytuacja w obecnych czasach. Bóg dał człowiekowi wolną wolę i on decyduje, czy chce złamać ten zakaz. I nikt nie ma prawa nas za to rozliczać, nawet rodzice.

Black Star - 2015-01-05 23:07:59

dla mnie koszmarem jest obraz rzeczywistości, w którym dzieci muszą uciekać i bronić się przed własnymi rodzicami, bo ci chcą je zamordować w imię jakichś pseudo-religijnych ideałów (piszę 'pseudo', bo jednak jestem idealistką i chciałabym zakładać, że religia nie może nakazywać człowiekowi zabijać drugiego człowieka). a to jednak się dzieje, i to we współczesnych czasach i nie wcale tak daleko od nas.

Cleo - 2015-01-06 10:13:00

Uważam, że nadgorliwość jest najgorszą opcją we wszystkim. Druga kwestia to fakt, że wszelakie pisma święte (z małej, bo chodzi mi tu nie tylko to chrześcijańskie PŚ, ale także o Koran itd.) są interpretowane przez niektóre osoby wg. własnego widzimisię. Co więcej, język ciągle ewoluuje i to, co zostało napisane kilka tysięcy lat temu może mieć inną wymowę, co w konsekwencji przynosi dużo nieporozumień na korzyść ultrakonserwatystów/ortodoksyjnych wyznawców.

Livvy - 2015-01-07 12:02:40

Druga kwestia to fakt, że wszelakie pisma święte (z małej, bo chodzi mi tu nie tylko to chrześcijańskie PŚ, ale także o Koran itd.) są interpretowane przez niektóre osoby wg. własnego widzimisię. Co więcej, język ciągle ewoluuje i to, co zostało napisane kilka tysięcy lat temu może mieć inną wymowę, co w konsekwencji przynosi dużo nieporozumień na korzyść ultrakonserwatystów/ortodoksyjnych wyznawców.

A to nie jest tak, że Koran=Allah, a Allaha się nie interpretuje? Tak gdzieś wyczytałam, ale jeśli któraś z was się na tym zna to może byłaby w stanie to zweryfikować?

Ogólnie to w teorii każda religia opiera się na miłości, byciu dobrym itp. I jak w każdej religii znajdą się tacy wyznawcy, przez których dana religia zostanie znienawidzona.
Mnie najbardziej irytuje fakt, że wyjeżdżają z własnego kraju - dlaczego? Bo było tam źle - po czym wymagają od mieszkańców, żeby to do nich się dostosowali. Poza tym to jest chore, dzieci wychowują się wśród europejskich dzieci, czują się wolne i szczęśliwe - i nagle osiągają pewien wiek i okazuje się, że ma wszystkie swoje wartości, wszystko co lubili i w co wierzyli wyrzucić do kosza, bo tak sobie życzą ich rodzice - ci, którzy powinni ich wspierać w ich własnych decyzjach i przede wszystkim okazywać im miłość i szacunek. I to nie dotyczy tylko dziewcząt, z chłopcami jest podobnie. Poza tym nie dociera do mnie jak ojciec może uznać, że woli córkę widzieć martwą niż zhańbioną? I to dlaczego - bo odmówiła małżeństwa zaaranżowanego przez rodziców. Komuś się chyba role pomyliły.

Cleo - 2015-01-07 13:19:28

A to nie jest tak, że Koran=Allah, a Allaha się nie interpretuje?

Nie mam pojęcia, jednak widzę jak jest w rzeczywistości. Przecież Allah nikomu nie każe się (przykładowo) wysadzać w tłumie ludzi, a tak jest interpretowany zapis "Zwalczajcie na drodze Boga tych, którzy was zwalczają, lecz nie bądźcie najeźdźcami. Zaprawdę Bóg nie miłuje najeźdźców! I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie". Nikt nie najeżdża z powodu religii krajów arabskich. Amerykanie najechali tam z powodu zamachu 11.09, a reszta świata jest tam z pomocą humanitarną.

Mnie najbardziej irytuje fakt, że wyjeżdżają z własnego kraju - dlaczego? Bo było tam źle - po czym wymagają od mieszkańców, żeby to do nich się dostosowali.

Właśnie. Przecież jak przyjeżdżasz do kogoś w odwiedziny, to nie oczekujesz, że przemaluje ściany na Twój ulubiony kolor ale też nie robisz mu burdelu i starasz się pomóc w obowiązkach.

Black Star - 2015-01-17 01:56:02

Livvy napisał:

Druga kwestia to fakt, że wszelakie pisma święte (z małej, bo chodzi mi tu nie tylko to chrześcijańskie PŚ, ale także o Koran itd.) są interpretowane przez niektóre osoby wg. własnego widzimisię. Co więcej, język ciągle ewoluuje i to, co zostało napisane kilka tysięcy lat temu może mieć inną wymowę, co w konsekwencji przynosi dużo nieporozumień na korzyść ultrakonserwatystów/ortodoksyjnych wyznawców.

A to nie jest tak, że Koran=Allah, a Allaha się nie interpretuje? Tak gdzieś wyczytałam, ale jeśli któraś z was się na tym zna to może byłaby w stanie to zweryfikować?

generalnie - tak. uznaje sie, ze tekst ten jest na tyle swiety i od Boga, ze człowiek nie może go zmieniać (np. ortodoksyjnie nie wolno Koranu np. tlumaczyc, Koran po angielsku nie jest swieta ksiega, a czyms w rodzaju "objasnienia", nie ma takiej mocy jak "ten właściwy"). ALE - interpretacja jakaś zawsze zachodzi, choćby dlatego, że w islamie też są różne odłamy, i już każdy z nich odczyta pewną rzecz inaczej, kanonicznie dla danej "szkoły". poza tym, oprocz Koranu, islam zasadza sie tez na innych tekstach, czyli hadisach, czyli "opowieściach z życia proroka", które (jakby nie patrzeć) są pewną interpretacją tego, co w Koranie, ale są legitymizowane przez tradycję, no i przez to, że są od proroka/o proroku.

Koran - tak samo jak Biblia, zresztą - nie reguluje tak dokładnie życia człowieka jak robi to islam czy chrześcijaństwo jako religia, zawsze dochodzą do tego jakieś dodatkowe komentarze (na gruncie chrześcijańskim będą to np. oficjalne wypowiedzi papieży), z którymi mozna już zapewne dyskutować, ale przy takim fundamentalistycznym podejściu, jakie ma islam, jest to małoprawdopodobne.

nie sadzę, żeby wynikało to ze specyfiki Koranu - w Biblii też można znaleźc wiele b. kontrowersyjnych sentencji - chodzi o stosunek społeczeństwa do religii, po prostu.

Livvy napisał:

Poza tym nie dociera do mnie jak ojciec może uznać, że woli córkę widzieć martwą niż zhańbioną? I to dlaczego - bo odmówiła małżeństwa zaaranżowanego przez rodziców. Komuś się chyba role pomyliły.

dokładnie, dla mnie to też jest szok. i generalnie społeczne przyzwolenie na to - bo w każdej kulturze i każdym kraju zdarzają się osobniki gotowe zamordować własne dzieci, tylko nie jest to społecznie akceptowane.

Black Star - 2015-01-25 20:59:20

dla odmiany, coś z naszego kręgu kulturowego i znacznie mniej depresyjne: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka … lemem.read :) (powinien być otwarty dostęp do całości tekstu, a nawet jeśli nie, to fragmenty oddają dobrze całość).

Cleo - 2015-02-04 12:42:44

Niestety jakimś cudem nie mam do tego dostępu, ale dziś jeszcze wrzucę parę polecanych artykułów z WO ;)

Livvy - 2015-02-05 09:38:37

Artykuł bardzo fajny, kobieta ma bardzo dobre podejście do życia! :D I fakt, człowiek faktycznie się starzeje i robi się marudny kiedy nie ma nic do roboty i się najzwyczajniej w świecie nudzi.

Black Star - 2015-02-09 21:20:35

Livvy napisał:

I fakt, człowiek faktycznie się starzeje i robi się marudny kiedy nie ma nic do roboty i się najzwyczajniej w świecie nudzi.

najgorzej, jeśli ktoś robi się marudny i się nudzi jeszcze w czasach młodości i - nie dość, że pewnie na starość będzie jeszcze gorzej, to dodatkowo jest to szalenie męczące dla otoczenia. mam takie osoby w swoim otoczeniu, młode, w dobrej formie, w dobrej syt. życiowej, ale ich głównym zajęciem jest narzekanie. koszmarność.

Cleo napisał:

Niestety jakimś cudem nie mam do tego dostępu, ale dziś jeszcze wrzucę parę polecanych artykułów z WO

czekam niecierpliwie :) ostatnio nie miałam czasu czytać WO, to może chociaż polecane przez Ciebie teksty obczaję.

Black Star - 2015-02-11 18:01:11

Black Star napisał:

Livvy napisał:

I fakt, człowiek faktycznie się starzeje i robi się marudny kiedy nie ma nic do roboty i się najzwyczajniej w świecie nudzi.

najgorzej, jeśli ktoś robi się marudny i się nudzi jeszcze w czasach młodości i - nie dość, że pewnie na starość będzie jeszcze gorzej, to dodatkowo jest to szalenie męczące dla otoczenia. mam takie osoby w swoim otoczeniu, młode, w dobrej formie, w dobrej syt. życiowej, ale ich głównym zajęciem jest narzekanie. koszmarność.

o, i jeszcze przypadkowo znaleziona w necie ilustracja, która ukazuje, że starość to stan umysłu: http://img-9gag-ftw.9cache.com/photo/a4 … 00b_v1.jpg :D

ThunderBird - 2015-02-11 22:26:09

Ja czytam takie kolorowe gazetki jak 'Świat wiedzy' jest to świetne czasopismo dla nudziarzy, którym jestem, jednego dnia mógłbym pochłonąć ze smakiem kilka takich gazeciadeł :D

Black Star - 2015-03-01 23:10:12

http://japonia-online.pl/article/431 - taki lekki artykulik, coś z serii "jaki świat jest mały" oraz o pewnych ponadkulturowych fenomenach :)

mireilla - 2015-03-07 12:01:51

Lubię czasem przeglądnąć "Charaktery". A propos, może ktoś poleci jakieś ciekawe pisma o tematyce psychologicznej?

Black Star - 2015-03-08 13:18:23

mireilla napisał:

A propos, może ktoś poleci jakieś ciekawe pisma o tematyce psychologicznej?

bardzo fajnym naukowym czasopismem psychologicznym jest "czasopismo psychologiczne": http://www.czasopismopsychologiczne.pl/ … cje-ogolne ale ciężko z jego dostępnością (trzeba prenumerować i to za duże pieniądze).

oprócz tego to: https://www.facebook.com/magazynsens reklamuje mi się na fejsie jako psychologiczne, ale nie wiem, czy to prawda. :)

Black Star - 2015-03-22 21:40:13

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … a_Wyborcza - artykuł na temat z gruntu kobiecy, ale bohaterem jest mężczyzna :) tekst dużo mówi o sytuacji kobiet w Indiach (z trochę innej niż typowa perspektywa), zakończenie też trochę na temat Zachodu (choć jak dla mnie, tutaj akurat troszkę na wyrost z tym "tabu", niechęć do rozmawiania na pewne tematy w przestrzeni publicznej to jeszcze nie tabu)

Cleo - 2015-03-22 22:28:58

Czytałam wczoraj. Generalnie podziwiam tego faceta. Ma dość specyficzne środowisko działania - Indie, gdzie jest mnóstwo kobiet przedkładających swoje zdrowie i higienę nad możliwość wyżywienia dzieci, częsty brak porządnych łazienek, dostępu do bieżącej wody i generalnie dość ciężkie podejście nt. okresu i brak wiedzy u mężczyzn w Indiach o cyklu kobiety. Myślę, że jego inicjatywa jest genialna. Podobało mi się, że robił jakieś pogadanki dla panów o podpaskach, że woli sprzedać kobietom maszynę do ich produkcji, by była tańsza i przy okazji dać im zatrudnienie niż pozostawić same sobie lub zbijać ich kosztem majątek.
Jego empatia wobec żony jest godna pochwały. Dzięki niej rozwinęła się cała akcja.

Black Star - 2015-03-27 22:24:50

Cleo napisał:

Czytałam wczoraj. Generalnie podziwiam tego faceta.

zgadzam się, a poza tym poświęcił naprawdę sporo energii, czasu, funduszy na zgłębienie i rozwiązane (czy właściwie złagodzenie) problemu, który w takim praktycznym, prostym sensie go nie dotyczy (i którego na początku nawet nie rozumiał), więc to jest super zachowanie. a ponadto właśnie dlatego, że dzieje się to w Indiach, to ma to podwójny wymiar, nie tylko ułatwia kobietom życie tak w znaczeniu fizycznym, materialnym, ale też w wymiarze społecznym jest to ważne, że mężczyzna zainteresował się problemem kobiet. i że nie boi się o tym mówić głośno.

Cleo - 2015-06-24 10:37:28

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 … e_Wyborcza 
Trafiłam przypadkiem na ten artykuł i dosłownie serce mi pękło. A potem uradowałam się, że są jeszcze ludzie, którzy chcą pomóc i podzielić się tym, co mają:
https://www.facebook.com/events/800152300091794/
Teraz zastanawiam się, czy w jakiś sposób mogłabym sama pomóc, choć mam niewiele.

Black Star - 2015-06-24 13:25:52

Cleo napisał:

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,18189114,Gdyby_nie_pomoc_dobrych_ludzi__83_letnia_pani_Roza.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Katowice_Wyborcza 
Trafiłam przypadkiem na ten artykuł i dosłownie serce mi pękło. A potem uradowałam się, że są jeszcze ludzie, którzy chcą pomóc i podzielić się tym, co mają:
https://www.facebook.com/events/800152300091794/
Teraz zastanawiam się, czy w jakiś sposób mogłabym sama pomóc, choć mam niewiele.

o rany :( strasznie smutna ta historia! ale dobrze, ze ludzie sie zebrali i probuja pomoc. tez bym sie chciala wlaczyc, tylko widze, ze nie ma zbiorki pieniedzy, tylko zbiorka rzeczy... moze da rade paczke wyslac? bytom mi nie po drodze.

Cleo - 2015-06-24 15:25:44

Ja znowu mieszkam obok Bytomia, dlatego zastanawiałam się jak pomóc. A gdzie dostarczyć paczkę, jest napisane w tym linku z wydarzenia facebookowego.

Black Star - 2015-06-30 14:44:15

a rzeczywiście, nie zauważyłam adresu. no to chyba wyślę paczkę, w takim razie. muszę tylko wybrać coś, co zniesie podróż naszą polską pocztą i też nie będzie za ciężkie. Cleo, jak chcesz pomóc w jakiś inny spósob, może napisz do osób, które koordynują event na fejsie i wypytaj jaka pomoc jest jeszcze potrzebna?

Black Star - 2015-07-06 13:35:11

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … okieobcasy - czytałyście/słyszałyście o tym? głośna (i bardzo smutna) sprawa, któa obiegła ostatnio cały internet.

Black Star - 2015-08-07 22:27:12

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … utnej.html - od razu chce się czytać! ^_^

Black Star - 2015-08-10 11:47:17

http://www.polityka.pl/jamyoni/1548727, … larne.read - ciekawy tekst o przyjaźni (niestety dostęp jest płatny, chyba, że ktoś nie wykorzystał darmowego transferu na inne artykuły ^^) i o wartości przyjaźni w życiu człowieka. a jak Wy ocenianie znaczenie przyjaźni?

Cleo - 2015-08-10 12:58:37

Jakimś cudem wykorzystałam limit... (nie wiem jak, bo nigdy tam nie zaglądam...) więc powiem jak to widzę wg siebie.
Trzeba mieć naprawdę szczęście do ludzi. Za każdym razem, kiedy wydawało mi się, że ktoś jest moim przyjacielem, to okazywał się kompletną świnią. Na palcach jednej ręki mogę policzyć moich przyjaciół. Bliskich znajomych, mam troszkę więcej.
Moi przyjaciele nie oczekują korzyści z tej relacji. Potrafią mi szczerze powiedzieć, co sądzą, kopnąć w dupę, jeśli trzeba, ale mnie nie opuszczają. I nawet kiedy zalewam się łzami, dają mi motywację do działania. Staram się im dawać to samo.

Black Star - 2015-08-11 11:50:27

Cleo napisał:

Jakimś cudem wykorzystałam limit... (nie wiem jak, bo nigdy tam nie zaglądam...) więc powiem jak to widzę wg siebie.
Trzeba mieć naprawdę szczęście do ludzi. Za każdym razem, kiedy wydawało mi się, że ktoś jest moim przyjacielem, to okazywał się kompletną świnią. Na palcach jednej ręki mogę policzyć moich przyjaciół.

mam to samo podejście, szczególnie, że myślę, że przyjaźń to coś, co buduje się latami i przez różne próby (niekoniecznie dramatyczne, różne), więc trudno mi kogoś nazwać przyjacielem np. po roku znajomości albo coś.

Cleo - 2015-08-24 16:39:19

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc … -zeni.html  - polecam, artykuł o nauczycielce, która wyjechała do Korei Północnej, by przekonać się jak się tam żyje.

Kate - 2015-08-25 22:04:58

Cleo napisał:

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,18582121,odlac-zeni.html  - polecam, artykuł o nauczycielce, która wyjechała do Korei Północnej, by przekonać się jak się tam żyje.

Ooo w wolnym czasie aż z ciekawości sama przeczytam. Co nieco wiem od rodzeństwa mojego lubego, bo oni przez kilka lat razem ze swoją mamą przebywali w tej Korei. Wrócili stamtąd właśnie rok temu.

Cleo - 2015-08-26 11:57:52

Ciekawe to, co mówisz ;) Czekam na relację :)

Black Star - 2015-09-02 23:50:42

Kate napisał:

Cleo napisał:

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,18582121,odlac-zeni.html  - polecam, artykuł o nauczycielce, która wyjechała do Korei Północnej, by przekonać się jak się tam żyje.

Ooo w wolnym czasie aż z ciekawości sama przeczytam. Co nieco wiem od rodzeństwa mojego lubego, bo oni przez kilka lat razem ze swoją mamą przebywali w tej Korei. Wrócili stamtąd właśnie rok temu.

ooo, to brzmi naprawdę ciekawie, Kate, taka relacja z pierwszej ręki... możesz coś więcej o tym napisać? jak mówili o Korei, jakieś refleksje? bardzo mnie to ciekawi, nawet bez szczegółów.

a sam artykuł też ciekawy, no i muszę na książkę zapolować.

Kate - 2015-09-04 18:29:56

Kurcze szkoda, że artykułu nie mogę przeczytać, bo jakiś limit mi się skończył.

Więc dużo nie powiążę z tą historią, jedno co rzuciło mi się w oczy to "Wiedziałam, że jestem bez przerwy obserwowana i ogarniała mnie paranoja.". To jest oczywiście prawda, tam zwykli ludzie ciągle się boją o swoje życie i swoich bliskich.
Rodzeństwo mojego chłopaka opowiadało (opowiadali?) mi taką sytuację, która im się przydarzyła. Urządzali taką imprezę w barze, gdzie był taki kawałek szklanej podłogi. No i oni tam tańczyli, bawili się i w pewnym momencie przez przypadek troszeczkę stłukli te płytki (czy jak to się nazywa). Pracownica wpadła w panikę, padła na kolana przy tej podłodze i zaczęła szlochać, że ona straci przez to pracę, że ją zabiorą... Na szczęście odkupili płytki i było po sprawie.
Tam niestety, jak coś się stanie np. w pracy, pracownik jest zawsze winny i może ponieść (nawet za taką pierdołę) karę w postaci obozu pracy. (tu znalazłam artykuł na ten temat http://wyborcza.pl/1,75477,16768534,Kor … udzie.html ).
Rodzeństwo opowiadało mi też, że ludzie tam po prostu... znikają. Są i nagle ich nie ma, już nigdy więcej się nie pojawiają...
Oglądając zdjęcia z ulic, można łatwo zauważyć, że ludzi tam jest bardzo mało. W nocy jest bardzo niebezpiecznie. Gwałty są bardzo częste.
Zakupów w Korei Płn starali się nie robić, bo produktów w sumie tyle co nic, a ceny bardzo wysokie. Taniej im było jeździć do Chin i robić zapasy. Tylko wiecie, oni mieli taką możliwość, żeby wyjeżdżać poza granice i robić zakupy. Mieszkańcy niestety chyba nie mogą sobie na to pozwolić.
Muszę podpytać właśnie jak to było z tym jedzeniem dla zwykłych mieszkańców Korei, bodajże dostawali dziennie, albo miesięcznie niewielką ilość ryżu i to wszystko. Ale muszę zapytać, bo nie pamiętam dokładnie, a nie chcę też skłamać.

Cleo - 2015-09-05 11:11:34

Proszę, skopiowałam go dla Ciebie:

Wiedziałam, że jestem bez przerwy obserwowana i ogarniała mnie paranoja. Zastanawiałam się, dlaczego jestem taka zmęczona i śpię tak twardo, że tracę czucie w ciele. To było wyczerpanie spowodowane ciągłym kontrolowaniem się - rozmowa z autorką książki "Pozdrowienia z Korei"

W którym momencie zaczyna się ta historia?

Chyba tej nocy, kiedy uciekliśmy z Seulu. Miałam 13 lat, był rok 1983. Firmy mojego ojca - przewozowa, spółka górnicza, hotele - padały jedna po drugiej, groziło nam bankructwo, a wtedy w Korei Południowej szło się za to do więzienia na wiele lat. Uciekliśmy do Ameryki.

Przeżyłaś szok?

Wyjazd z Korei to była trauma. Byliśmy bogaci i nagle zostaliśmy bez grosza, a obcy język, który słyszałam wokół, był nie do zniesienia. Chyba nigdy sobie z tym nie poradziłam. Nawet jako dorosła nigdzie nie mogłam zagrzać miejsca. Przenosiłam się z jednego stanu do drugiego, zmieniałam kraje i każde moje mieszkanie było prawie puste. Z gołymi ścianami, bez osobistych drobiazgów, tak żebym mogła w jednej chwili spakować walizkę i wyjść. Uciekałam, a naprawdę marzyłam tylko o tym, żeby wrócić do Korei, do domu dzieciństwa.

Pewnego dnia wyjechałam do Seulu, żeby odszukać ten dom. Kiedy podjechałam taksówką, jakaś starsza kobieta wskazała mi pustą przestrzeń i powiedziała coś o jakichś ruinach. Nie wysiadłam. Nie miałam siły.

Jaki to ma związek z twoimi podróżami do Korei Północnej?

Po wojnie koreańskiej kraj podzielono na dwa państwa. Po jednej i drugiej stronie zostały miliony cierpiących, rozdzielonych z rodzinami ludzi. Córki mojej ciotki w wieku 17 i 18 lat po wojnie zaginęły w Korei Północnej. 20 lat później próbowały się skontaktować z matką w Seulu. Ich list dotarł przez Japonię. Od tego czasu ciotka była podejrzewana o szpiegostwo i wzywana przez koreańską agencję wywiadowczą na przesłuchania, a po jej córkach słuch zaginął na zawsze. Moja babcia straciła syna, a mama - brata. Miał 17 lat, kiedy porwali go północnokoreańscy żołnierze. Nigdy już go nie zobaczyły. Babcię doprowadziło to na skraj szaleństwa.

Słuchałam ich opowieści, czułam tę stratę i rosłam z nią przez lata. Odziedziczyłam smutek swojej babci i matki. Miałam obsesję związaną z przeszłością naszej rodziny, utratą domu, żalem z powodu naszego podzielonego kraju. Wydawało mi się, że dopiero kiedy pojadę do Korei Północnej, to coś zrozumiem, coś uda mi się posklejać.

Dlatego wracałaś tam kilkakrotnie?

Tak, bo kiedy jedziesz na parę dni, dostajesz tylko propagandę, z której nie zrobisz opowieści. A ja chciałam napisać książkę. Uważałam, że jestem to winna swojej rodzinie i samej sobie, dlatego musiałam znaleźć sposób, jak zostać w Korei Północnej na dłużej. Dowiedziałam się, że grupa ewangelickich misjonarzy zawarła układ z północnokoreańskim reżimem i zbudowała w Pjongjangu Uniwersytet Naukowo-Techniczny (Pyongyang University of Science and Technology - PUST) - szkołę na pokaz, która miała nieść w świat ideę, jak otwarty potrafi być północnokoreański reżim.

Misjonarze liczyli na to, że będą tam krzewić chrześcijaństwo, choć nie było mowy o tym, żeby poszli w lud z Biblią w dłoniach, bo tacy kończyli zwykle w gułagach. Pochodzili z różnych krajów: z Australii, Kanady czy Stanów. Jedni mieli koreańskie korzenie, inni nie. Postanowiłam się do nich przyłączyć i zgłosiłam się jako wykładowca angielskiego.

Wiedzieli, że nie jesteś jedną z nich?

Nawet jeśli wiedzieli, nie dali tego po sobie poznać. Nie mogłam się przyznać, że jestem pisarką, ponieważ by mnie tam nie wpuścili. Więc udawałam nauczycielkę angielskiego i misjonarkę. Ale już na miejscu, w Pjongjangu, przeżyłam chwilę grozy, kiedy się okazało, że jednym z naszych opiekunów jest pan Ri, którego poznałam parę lat wcześniej, podczas jednej z pierwszych wizyt w Korei Północnej. On wiedział, że publikuję książki. Wyjaśniłam mu, że teraz zajęłam się uczeniem i nie doniósł na mnie.

Jak się przygotowałaś do wyjazdu?

Od organizatorów PUST dostałam parę rad. Po pierwsze, miałam pić tylko przegotowaną wodę, bo zdarzały się problemy z paratyfusem. Jednak żeby zagotować wodę w pokoju, musiałam przywieźć ze sobą nie tylko czajnik, ale i butlę z gazem. Po drugie, poradzono mi także kupić lodówkę, papier toaletowy i kawę, która była w Pjongjangu na wagę złota. Są tam co prawda sklepy dla cudzoziemców, gdzie są artykuły importowane z Chin, ale droższe niż w Stanach, nie mogłam tak po prostu wsiąść do samochodu i pojechać na zakupy.

Kampus uniwersytecki, gdzie nas zakwaterowano, opuszczaliśmy tylko w weekendy i wyłącznie w grupie pod okiem opiekuna. Nie mogłaś powiedzieć: "Jestem chora, chcę jechać do apteki po tabletki". Nikt by z tobą nie pojechał. Po trzecie, kazano mi zabrać co najmniej dwie latarki i dużo baterii, bo budynki oraz teren nie są w nocy oświetlone, a poza tym często wyłączają prąd.

Po kampusie wolno wam się było poruszać?

Tak, ale musiałam uważać na strój. Żadnych szortów, T-shirtów i klapek. Dżinsy były zakazane, bo Kim Dżong Il, ówczesny przywódca, ich nie lubił - kojarzyły mu się z Ameryką. Najlepsza była spódnica do kolan i bluzka pod szyję. Laptopa musiałam pilnować, bo w każdej chwili mógł być skontrolowany. Muzykę mogłam mieć raczej na iPodzie niż na CD, które są tam niemile widziane, bo można je komuś przekazać. Musiałam uważać, jak obchodzę się z wizerunkami przywódców, bo gdybym np. usiadła na gazecie z portretem Kim Dżong Ila, mogłabym mieć duże kłopoty. Głównie jednak miałam uważać na to, co mówię - nie porównywać, nie mówić, że mój kraj jest lepszy, ani tego nie sugerować.

Kobiecie z Zachodu łatwo się było przystosować do tej sytuacji?


Pobyt w Korei Północnej można porównać z więzieniem - kiedy już się tam znajdziesz, nie masz wyboru, jak się zachowywać. Robisz, co ci każą, i milczysz. Wiedziałam, że jestem bez przerwy obserwowana i ogarniała mnie paranoja. Okna we wszystkich pomieszczeniach były ogromne, od podłogi do sufitu, więc czułam się jak w akwarium. Taka sytuacja odziera cię z człowieczeństwa. Do czegoś tak upokarzającego nie możesz się przyzwyczaić, możesz to tylko zaakceptować. Ja mogłam, bo miałam cel i wiedziałam, że w końcu stamtąd wyjadę, ale każdego dnia zastanawiałam się, dlaczego jestem taka zmęczona i śpię tak twardo, że tracę czucie w ciele. Jedna z nauczycielek się skarżyła, że sypia po kilka godzin w ciągu dnia, inna, że czuje, jakby cały czas miała jet lag. A to było wyczerpanie spowodowane strachem i ciągłym kontrolowaniem się.

Ale jadąc tam, wiedziałaś, że będziesz mieć do czynienia z nienormalną sytuacją.

Teoretycznie wiedziałam, ale kiedy zobaczyłam to na własne oczy, byłam zdruzgotana. Nie mogłam uwierzyć, że taki świat istnieje. Zabrano nas kiedyś na wycieczkę poza Pjongjang, na farmę jabłek. Skrajem drogi szła kobieta, była chuda jak szkielet. Tak samo robotnicy na placu budowy - wyglądali jak ludzie z obozów koncentracyjnych. Drogi były puste, nie jeździły po nich żadne samochody. To było upiorne.

Kiedy zawieziono nas do toalety w jednej z wiosek, z jakiejś chaty wyszła do nas babina i zapytała, skąd jesteśmy. Nasz opiekun wrzasnął tylko: "Właź do środka, babo!". I staruszka od razu zamknęła drzwi. Przypomniało mi się, jak moi studenci zesztywnieli nagle, kiedy do sali wszedł opiekun.

Przerażające?

Wszystko tam jest zbudowane na strachu. Ludzie go odczuwają przed rządem, rząd przed ludźmi. Do tego dochodzi strach przed światem zewnętrznym, który zagraża reżimowi. Strach jest z tobą cały czas. To jedyna pewna rzecz, która towarzyszy ci od początku do końca.

Co cię najbardziej zaskoczyło po przyjeździe?

Pojechałam zbierać materiał do książki i uczyć studentów angielskiego. Nie wiedziałam jednak, że będą to dzieci dygnitarzy i że w tym czasie władze w Korei Północnej zamkną wszystkie inne uniwersytety.

Z powodu?

Kalendarz liczony jest tam od narodzin pierwszego wielkiego przywódcy Kim Ir Sena. Kiedy przyjechałam, obchodzono właśnie 100 rok, który stał się pretekstem do tego, by ku czci wielkiego wodza rozpocząć rozbudowę kraju i posłać na place budów tysiące studentów. A tak naprawdę chodziło o to, że w innych krajach zaczęła się arabska wiosna, więc na wszelki wypadek młodych ludzi trzeba było czymś zająć. Jednak 270 studentom - synom dygnitarzy - oszczędzono pracy fizycznej i ukryto pod pretekstem studiów na eksperymentalnej uczelni, czyli PUST. I tak znaleźli się w więzieniu, które udawało uniwersytecki kampus.

Jak się tego dowiedziałaś?


O tym, że zamknięto uniwersytety, przeczytałam jeszcze w Stanach, ale w to nie uwierzyłam, a potem potwierdzili to moi studenci, choć niczego nie powiedzieli wprost.

Czytałaś między wierszami?

Zawsze. W ramach jakiejś kolejnej wycieczki zabrali wszystkich wykładowców do wielkiej biblioteki w Pjongjangu. Kiedy wróciliśmy, moi studenci desperacko próbowali się dowiedzieć, czy widziałam tam jakichkolwiek ludzi w ich wieku. Zrozumiałam, że oni nie wiedzą, gdzie są ich przyjaciele! Że nic nie wiedzą, że są odcięci od informacji i nie wolno im nawet dzwonić do rodziców.

Sądzisz, że oni zdawali sobie sprawę z tego, że z ich krajem jest coś nie tak?


Nie wszyscy, ale wielu. Nie wolno mi było mówić z nimi o świecie zewnętrznym, ale czasem coś mi się wyrwało. Kiedyś jeden ze studentów zapytał mnie, ile mamy kanałów telewizyjnych w Ameryce. W Korei Północnej jest jeden, który cały czas nadaje filmy i programy propagandowe. Już miałam powiedzieć, że u nas jest przynajmniej tysiąc kanałów, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Powiedziałam tylko, że mamy wybór. A oni nie wiedzą nawet tego, że nie mają wyboru. Więc jeśli nigdy nie masz wyboru, to czy wiesz, co tracisz? Nie masz świadomości, co można zmienić, bo nie znasz innego życia. Im nie wolno pojechać nawet do sąsiedniego miasta. Ale niektórzy podejrzewali, że u nich jest inaczej.

Lepiej?

To im się ciągle powtarza. Mają zwyczaj porównywania się z innymi krajami - ich wieża Dżudcze jest najwyższa na świecie, ich park rozrywki jest najlepszy. Zresztą nie mogą mówić inaczej. W tym systemie każdy każdego obserwuje. Każdy na każdego donosi. Przyjaciel na przyjaciela też. Kiedyś jednemu z chłopców się wyrwało, że lubi śpiewać rock and rolla, i natychmiast poczerwieniał, rozglądając się nerwowo, kto mógł to usłyszeć. Oni zawsze chodzą parami, tak mają przykazane, żeby się nawzajem pilnować. Bez przerwy uczestniczą w spotkaniach partyjnych, w zajęciach sportowych, we wspólnych posiłkach. Nie mają prawa do prywatności, nigdy nie są sami.

A żeby zdać sobie sprawę, że coś jest nie tak, musisz mieć czas na refleksję. Oni go nie mają, bo ich życie jest od początku do końca zorganizowane przez reżim. Trzy razy dziennie, idąc do stołówki, moi studenci ustawiali się dwójkami i maszerując, śpiewali pieśń na cześć Kim Dżong Ila: "Bez ciebie nie ma ojczyzny, bez ciebie nie ma nas". Zanim się zorientowałam, sama zaczęłam ją nucić.

Nie bałaś się, że doniosą na ciebie z byle powodu?

Bałam się. Wiesz, z czego zdałam sobie sprawę? Że każdej nocy, kładąc się do łóżka, robiłam sobie replay, przewijałam w głowie taśmę ze wspomnieniami z danego dnia, analizując, co mogłam zrobić lub powiedzieć nie tak. Czy przypadkiem nie wyrwało mi się coś, czym mogłabym zrobić krzywdę sobie i im. Widzimy Koreę Północną jednowymiarowo - że to szalony kraj zaludniony przez roboty, którym wyprano mózgi. A przecież to są ludzie.

Którzy budzili twój strach.

Ale i litość. 99,9 proc. ludzi w Korei Północnej pozbawionych jest dostępu do informacji. Nie wiedzą, kiedy człowiek wylądował na Księżycu i że z Wielkiej Brytanii do Francji można przejechać pociągiem. Informacja, że taka podróż trwa dwie i pół godziny, zszokowała ich, a przecież ten pociąg kursuje już od jakiegoś czasu, to nie jest nowa rzecz.

Jak ludzie, za których myśli reżim, radzą sobie w dorosłym życiu?

Po szkole idą do wojska na dziesięć lat, a potem zakładają rodziny. Zwykle około trzydziestki.

Nie mają wcześniej dziewczyn?


Jeśli chłopcy idą do wojska w wieku 17 lat i do domu przyjeżdżają w tym czasie może kilka razy, to jak i gdzie mają poznać dziewczyny? A kiedy wracają, rodziny aranżują im małżeństwa, choć moi studenci deklarowali, że woleliby się ożenić z miłości. Raz zapytali mnie, czy w Ameryce też się swata młodych ludzi, a ja z trudem się powstrzymałam, żeby im nie powiedzieć o randkach przez internet. Tam związki na odległość nie istnieją, bo przecież nie wolno podróżować, więc lepiej nie robić sobie kłopotu i znaleźć dziewczynę w tym samym mieście.

Nie próbowali z tobą flirtować?

W tym systemie pomiędzy nauczycielem a uczniem jest przepaść. Po pierwsze, nauczyciel jest prawie jak Bóg. Druga sprawa to różnica wieku - mają zakodowane, że kobieta musi być młodsza. A po trzecie, oni niby mieli po te 19-20 lat, ale mentalnie byli infantylnymi ośmiolatkami. Gdybym była na kampusie z amerykańskimi 20-latkami, sytuacja mogłaby być inna, ale nie tam.

Miałaś pokusę, żeby powiedzieć im więcej, niż mogłaś?


Bez przerwy. I były momenty, kiedy mówiłam, bo jak omijać takie słowo i zjawisko jak internet? Oni myśleli, że wewnętrzny intranet, którym posługiwali się na PUST, to jest internet. Nie mieli pojęcia, że istnieje sieć, która łączy cały świat. A to była przecież uczelnia techniczna! Ale czy gdybym mówiła im więcej, byliby szczęśliwsi? Naraziłabym ich tylko na niebezpieczeństwo. Taka wiedza w Korei oznacza śmierć. Czasami jednak nie mogłam się powstrzymać. Mówiłam: "Kiedy byłam w waszym wieku, zjeździłam z plecakiem Europę" albo "Grałam w bilard w Londynie" czy "Urodziłam się w Seulu i często tam jeżdżę". Myślisz, że choć raz mnie zapytali o to, jak wygląda Londyn albo Seul? Nigdy.

Jak uczyłaś angielskiego, skoro nie wolno ci było mówić o świecie?


Uczyłam z chińskiej książki, którą zaakceptowały władze PUST, ale i tak miałam się cały czas na baczności. Studenci nie rozumieli, co to jest paszport, ubezpieczenie czy podatek. Kiedyś zapytali, czy rzeczywiście cały świat mówi po koreańsku. Odpowiadając im, miałam wrażenie, że siedzę na bombie. Miałam ich uczyć, ale nie mogłam przekazać im wiedzy. A jak uczyć literatury, historii i geografii - nie wyobrażam sobie.

Czy oni coś zyskali oprócz umiejętności posługiwania się angielskim?

Myślę, że trochę się otworzyli, większość z nich nigdy nie widziała cudzoziemca. Tym bardziej z Ameryki, o której całe życie słyszą, że jest ich wrogiem. Uwielbiali mnie, a przecież nikt ich nie uczył przyjaźni do Amerykanów. To byli uroczy, młodzi ludzie, których rozpierała energia, pozbawieni dostępu do cywilizacji. Oni nie mieli dziewczyn, gier komputerowych czy barów. Ich jedyną rozrywką była gra w piłkę nożną, koszykówkę i oglądanie serialu o bohaterskich wyczynach wielkiego wodza Kim Ir Sena. Płakać mi się chce, kiedy to wspominam.

Dlaczego?


Bo nie zamierzałam się zakochać w swoich uczniach. Oni byli jak dzieci, robili sobie żarty, opowiadali jakieś obrzydliwe historie, śmiali się. Miałam dla nich mnóstwo matczynych uczuć. Wpatrywali się we mnie szeroko otwartymi oczami, chłonąc każde moje słowo. Kiedy pierwszego dnia weszłam do sali, poderwali się i chórem krzyknęli: "Good morning, professor!", a ja odpowiedziałam: "Good morning, gentelmen!". Nie mam pojęcia dlaczego, bo do amerykańskich chłopców nigdy bym się tak nie zwróciła. Wybuchnęli śmiechem. Wydawali się nieśmiali i zakłopotani.

Takich 20-latków nie znałam. Darzyli mnie ogromnym szacunkiem, byli nieprawdopodobnie uprzejmi i grzeczni. I z każdej drobnostki potrafili się niesamowicie cieszyć. Podczas dwóch semestrów studiów wyjechali z kampusu tylko raz, na wycieczkę do zoo. Po powrocie bez przerwy opowiadali o tych zwierzętach. Łatwo było ich kochać. Dlatego tym trudniej było mi myśleć, że to są przyszli liderzy tego kraju.


Którzy pewnego dnia będą zabijać i wysyłać ludzi do obozów.


Tak, i ta świadomość bolała mnie najbardziej. Zdarzało się też, że byłam na nich wściekła, a nawet czułam obrzydzenie, bo kłamali, patrząc mi prosto w oczy, ale w końcu zrozumiałam, że kłamstwo jest niemal endemiczną częścią ich świata. Nas się uczy, że prawda jest najważniejsza, ale w ich kraju prawda może zabić, więc nie należy się do niej przywiązywać. Oni są w pułapce.

Ty nie byłaś?

Byłam. I czułam się strasznie samotna. Kiedy jest się odciętym od świata i każdy dzień przypomina poprzedni, pustka zaczyna cię zżerać. Nikt nie dzwonił do mnie i ja do nikogo. Co z tego, że mogłam wysłać maila. O czym miałabym pisać? Bo przecież nie prawdę. Próbowałam wymieniać maile ze swoim partnerem, ale on mnie nie rozumiał, zadawał pytania, które były absurdalne, i tłumaczenie nie miało sensu. Innym nauczycielom nie mogłam ufać. Miałam tylko swój umysł. To było potwornie depresyjne.

Co cię trzymało?

Paradoksalnie, właśnie miłość do mojego kochanka, a właściwie idea miłości, która była niczym kotwica, bo mogłam się jej uczepić i myśleć, że mam do czego wrócić. Poza tym skupiałam się tylko na tym, żeby zrozumieć i dowiedzieć się więcej, a potem spisać to wszystko i ukryć notatki z pełną świadomością, że jeśli je znajdą, zostanę oskarżona o zdradę Korei Północnej i szpiegostwo.

Twoi bliscy wiedzieli, przez co przeszłaś?

Tuż po powrocie nie byłam w stanie o tym mówić. Z nikim. Przez parę miesięcy nie mogłam nawet przejrzeć swoich notatek, taką miałam traumę. Nie wiedziałam, jakich szukać słów, żeby opowiedzieć ludziom, jak to jest przebywać w miejscu, gdzie nie ma nawet uncji wolności.

Podróż do Korei złagodziła smutek, z którym żyjesz od tylu lat?

Tak długo, jak 25 mln ludzi będzie żyło pod rządami Wielkiego Lidera jako jego żołnierze i niewolnicy, nie przestanę odczuwać smutku.

Więc nie ma nadziei dla tego kraju?

Nie sądzę. Moi studenci byli inteligentni, uczyli się bardzo szybko, ale stanowili część systemu, który sami musieliby zmienić, a przecież nie wiedzą, że mogą. I czym mieliby go zastąpić? Zmiana byłaby możliwa tylko dzięki interwencji z zewnątrz, bo oni sami są zbyt głęboko infiltrowani. Tam nie będzie arabskiej wiosny. Mój pobyt na PUST zakończył się wraz ze śmiercią Kim Dżong Ila, którą studenci opłakiwali rzewnymi łzami. Oni naprawdę wydawali się zdruzgotani. Nie, nie ma dla nich światełka w tunelu.

Kim Dżong Un ogłosił amnestię dla więźniów politycznych z okazji 70. rocznicy wyzwolenia Korei Północnej spod japońskiej okupacji. Wierzysz w jego dobre intencje?

Ten akt w jego wykonaniu nie ma żadnego znaczenia. To samo zrobił w 60. rocznicę jego ojciec Kim Dżong Il. Kim Dżong Un był krytykowany za wprowadzenie rządów terroru po zabiciu własnego wuja, więc może teraz próbuje trochę złagodzić własny wizerunek. Ale to tylko PR. Nic więcej.

Black Star - 2015-09-07 12:21:56

Cleo, dzięki za wrzucenie wywiadu! jest mocny, jak już pisałam, mnie szczególnie ruszyło to, jak autorka opisuje, jak bardzo młodzi koreańczycy są nieprzystosowani do życia, jak mało wiedzą o świecie, do czego prowadzi wychowanie w takim specyficznym reżimie, które odbiera nie tylko wolność w sensie fizycznym, ale także wolność myślenia.

Kate napisał:

Kurcze szkoda, że artykułu nie mogę przeczytać, bo jakiś limit mi się skończył.

Więc dużo nie powiążę z tą historią, jedno co rzuciło mi się w oczy to "Wiedziałam, że jestem bez przerwy obserwowana i ogarniała mnie paranoja.". To jest oczywiście prawda, tam zwykli ludzie ciągle się boją o swoje życie i swoich bliskich.
Rodzeństwo mojego chłopaka opowiadało (opowiadali?) mi taką sytuację, która im się przydarzyła. Urządzali taką imprezę w barze, gdzie był taki kawałek szklanej podłogi. No i oni tam tańczyli, bawili się i w pewnym momencie przez przypadek troszeczkę stłukli te płytki (czy jak to się nazywa). Pracownica wpadła w panikę, padła na kolana przy tej podłodze i zaczęła szlochać, że ona straci przez to pracę, że ją zabiorą... Na szczęście odkupili płytki i było po sprawie.
Tam niestety, jak coś się stanie np. w pracy, pracownik jest zawsze winny i może ponieść (nawet za taką pierdołę) karę w postaci obozu pracy. (tu znalazłam artykuł na ten temat http://wyborcza.pl/1,75477,16768534,Kor … udzie.html ).
Rodzeństwo opowiadało mi też, że ludzie tam po prostu... znikają. Są i nagle ich nie ma, już nigdy więcej się nie pojawiają...
Oglądając zdjęcia z ulic, można łatwo zauważyć, że ludzi tam jest bardzo mało. W nocy jest bardzo niebezpiecznie. Gwałty są bardzo częste.
Zakupów w Korei Płn starali się nie robić, bo produktów w sumie tyle co nic, a ceny bardzo wysokie. Taniej im było jeździć do Chin i robić zapasy. Tylko wiecie, oni mieli taką możliwość, żeby wyjeżdżać poza granice i robić zakupy. Mieszkańcy niestety chyba nie mogą sobie na to pozwolić.
Muszę podpytać właśnie jak to było z tym jedzeniem dla zwykłych mieszkańców Korei, bodajże dostawali dziennie, albo miesięcznie niewielką ilość ryżu i to wszystko. Ale muszę zapytać, bo nie pamiętam dokładnie, a nie chcę też skłamać.

strasznie dziękuję, że się wypowiedziałaś, fajnie czytać takie informacje prawie z pierwszej ręki, jest to bardzo ciekawe - no i przerażające, oczywiście. pogrubione kojarzy mi się bardzo z rzeczami, które czytałam na temat czasów ZSRR - straszne jest to, że takie rzeczy dzieją się teraz, w rzekomo "cywilizowanym XXI wieku".

Kate - 2015-09-07 17:30:37

Dzięki Cleo... Po przeczytaniu tego wywiadu, jeszcze bardziej zaczęłam się zastanawiać, jak rodzeństwo mojego chłopaka mogło tam tak w miarę spokojnie żyć, kiedy za ich plecami działy się takie rzeczy... Z drugiej strony przecież nic nie mogli zrobić.
Nie ma problemu BS, jak dowiem się czegoś więcej, to dopiszę. W wolnej chwili zapytam ich, czy wiedzą coś więcej właśnie na temat ludności. Bo z tego co wiem to kolegowali się tylko ze znajomymi ze szkoły, do której również chodzili synowie/córki dyplomatów.

Black Star - 2015-09-10 21:46:48

Kate napisał:

Dzięki Cleo... Po przeczytaniu tego wywiadu, jeszcze bardziej zaczęłam się zastanawiać, jak rodzeństwo mojego chłopaka mogło tam tak w miarę spokojnie żyć, kiedy za ich plecami działy się takie rzeczy... Z drugiej strony przecież nic nie mogli zrobić.
Nie ma problemu BS, jak dowiem się czegoś więcej, to dopiszę. W wolnej chwili zapytam ich, czy wiedzą coś więcej właśnie na temat ludności. Bo z tego co wiem to kolegowali się tylko ze znajomymi ze szkoły, do której również chodzili synowie/córki dyplomatów.

chętnie posłucham daszych opowieści, w takim razie.
pogrubione - no, to jest przerażające, mieć świadomość, ze jest się w kraju, w którym dzieją się takie rzeczy i nie móc pomóc (a dodatkowo mieć tez świadomość, że samemu można się nagle znaleźć w niebezpieczeństwie).


z zupełnie innej beczki (link może nie całkiem pasuje do czasopism, bo to pudelek, ale chodzi mi o całą sytuację i o całą akcję społeczną, która się rozwinęła wokół tych fotek/postów): http://www.pudelek.pl/artykul/83386/byl … ampaign=o2

Kate - 2015-09-13 10:01:11

Black Star napisał:

Kate napisał:

Dzięki Cleo... Po przeczytaniu tego wywiadu, jeszcze bardziej zaczęłam się zastanawiać, jak rodzeństwo mojego chłopaka mogło tam tak w miarę spokojnie żyć, kiedy za ich plecami działy się takie rzeczy... Z drugiej strony przecież nic nie mogli zrobić.
Nie ma problemu BS, jak dowiem się czegoś więcej, to dopiszę. W wolnej chwili zapytam ich, czy wiedzą coś więcej właśnie na temat ludności. Bo z tego co wiem to kolegowali się tylko ze znajomymi ze szkoły, do której również chodzili synowie/córki dyplomatów.

chętnie posłucham daszych opowieści, w takim razie.
gdy się z nimi spotkam, wrócę do tematu o Korei i wtedy przekażę tutaj, co nowego się dowiedziałam.

Black Star napisał:

z zupełnie innej beczki (link może nie całkiem pasuje do czasopism, bo to pudelek, ale chodzi mi o całą sytuację i o całą akcję społeczną, która się rozwinęła wokół tych fotek/postów): http://www.pudelek.pl/artykul/83386/byl … ampaign=o2

o futrach Justyny Pawlickiej wiedziałam już od dawna. Bardzo mnie to zdziwiło, bo lubiłam ją w programie, a tu się okazało, że jest to osoba kompletnie pozbawiona uczuć. Kiedy zobaczyłam jednak to zdjęcie, na którym przytula małego liska i pisze, że niedługo będą kolejne futra... Zaniemówiłam po prostu.
Bardzo się cieszę, że teraz tak wiele osób zauważa okrucieństwa wobec zwierząt i pomaga czynnie w zapobieganiu temu. Dzięki ludziom nie doszło do otworzenia już kilku (jak nie więcej) ferm w Polsce :)

Justyna Pawlicka niedawno z powodu fali nienawiści usunęła swój fanpage. Teraz widzę, że nawet na jej prywatnym koncie FB znajomi wysyłają pod zdjęciami komentarze w stylu "#tematdlauwagi" czy "moja mama, a nie Twoje futro" - i bardzo dobrze! Firmy do niedawna współpracujące z tą .... rozwiązały z nią umowę :)
Mam głęboką nadzieję, że dojdzie nawet do zamknięcia tej okropnej firmy Pawlickiej.