Ewangelina - 2013-12-28 09:11:14

Ten termin zna każdy. Jest nawet taki przedmiot w szkole. Jednakże używany ciągle, w niektórych przypadkach traci sens - w przemyśleniach innych. A może warto by było przyjrzeć się temu terminowi nieco bliżej?
Czy każde wydarzenie z przeszłości można nazwać mianem historii, bo to, co minęło, nie wróci, czy tak można zwać jedynie to, co miało większy wpływ na ukształtowanie się teraźniejszości?
Jak rozumiesz słowo historia i czy jest tożsame z ogółem pojęcia teraźniejszości?
Czy uważacie, że nauka historii uczy również własnego zdania, czy raczej dyktuje nam regułki schematycznego myślenia na przykład o jakichś konfliktach, wojnach?
Zapraszam do dyskusji.

ThunderBird - 2014-01-04 09:45:53

Według mnie wszystko co już było można nazwać historią.
A jeśli chodzi o przedmiot w szkole to historii nienawidze :D

Black Star - 2014-01-05 11:27:53

w moim rozumieniu 'historia' to termin szeroki, na wszystko to, co było - tylko potem trzeba dokonać selekcji, co z tej historii było ważne (no i wiadomo, że na przedmiocie szkolnym 'historia' uczymy sie o walkach i wojnach, a nie o tym, co król X jadał na śniadanie - choć to też należy do tej historii w szerokim znaczeniu :P).

a przedmiot w szkole lubię, ale kiedy dotyczy historii najnowszej, wcześniej jakoś nie budzi mojego większego zainteresowania.

Cleo - 2014-03-16 13:44:07

Historia najnowsza również do mnie przemawia. Zresztą, na moich studiach jest mnóstwo wszelkiej historii ukrytej pod różnymi przedmiotami: Historia Społeczna Europy, Społeczeństwa i Kultury Europy... Czy dyktuje nam regułki? Wiemy, jaka teraz jest na Ukrainie sytuacja. Wszyscy, na podstawie zajść sprzed ponad 70 lat próbują określić, jaka teraz będzie sytuacja. To też jest sugerowanie się sentencją "historia lubi się powtarzać". Myślę, że historia jest potrzebna, jednak w szkołach jest przedstawiana w nudny sposób i nie każdego będzie pasjonować. Mnie osobiście pociągała przez prawie cały czas.

Kate - 2014-03-16 23:23:45

Cleo napisał:

\jednak w szkołach jest przedstawiana w nudny sposób i nie każdego będzie pasjonować.

ja miałam takiego pecha, że od podstawówki do technikum miałam nauczycieli od historii, którzy praktycznie... dużo mnie nie nauczyli. W gimnazjum facet wygłaszał formułki na pamięć bez żadnych uczuć. Kompletnie nie dało się go słuchać. W technikum było najgorzej, ale i najłatwiej. W 1 klasie kiedy chciałam się zmienić w dobrą uczennicę to na historii mi się nie udało (pomimo tego, że na świadectwie zawsze miałam 4). Próbowałam robić notatki... Po kilku nieudanych próbach stwierdziłam, że nie ma sensu nawet zeszytu prowadzić. Facet mimo, że rzeczywiście był zafascynowany tą historią to mówił nie tylko bardzo szybko, ale i niezrozumiale. Gdy prosiłam o powtórzenie to najczęściej w ogóle nie słuchał tylko kontynuował w konsekwencji pakowałam się i rozmawiałam z koleżankami. Siedzenie na historii było stratą czasu dla wszystkich. Przedmiot ten nadrabiałam i nadrabiam indywidualnie inaczej się nie udało. Niestety...

Black Star - 2014-03-17 22:33:21

No niestety - prawda jest taka, że dobry nauczyciel dużo znaczy, może przekonać nawet do mało ciekawego przedmiotu... zaś kiepski nauczyciel zrobi z perełki koszmar. I tak może być z historią. Ja akurat z historii miałam szczęscie trafiać na nauczycieli, którzy wykładać potrafili, więc nie mogę narzekać. Ale np. nauczycielka w liceum totalnie obrzydziła mi biologię, którą w gimnazjum uwielbiałam.