Ewangelina - 2013-12-28 09:07:04

Jak myślicie, co sprawia, że pewne religie docierają do ludzi lepiej, niż inne?
Sądzę że to przez argumenty za taką a nie inną postacią wierzenia w Boga (bo według mnie we wszystkich religiach Bóg jest ten sam, ale pod inną postacią). Sposób przebicia, docierania do tłumów, treść nauk włączanych w proces docierania religii do ludzi, oraz rozpowszechniania jej.
To trochę tak, jak było z Hitlerem... albo Zedongiem... mieli charyzmę, więc dotarli do tłumu swoimi wypowiedziami i działalnością. Podobnie księża, a szczególnie papież, a kiedyś Jezus mają siłę przebicia, dotarcia do rozumów i serc osób, które szukają odpowiedzi na pytania o charakterze religijnym...

Black Star - 2013-12-29 21:07:18

hm... wydaje mi się, że głównie względy praktyczne, tzn. jak ktoś się urodził w Polsce to statystycznie w większości przypadków będzie chrześcijaninem, a jak w - dajmy na to - Pakistanie, to będzie wyznawać islam. religia wyrasta na tle kultury i jest mocno zakorzeniona w całej tradycji, przejmuje się ją np. od rodziców, wyucza się jej już w młodości, a jedynie niewielki odsetek ludzi zmienia potem religię.

siła przebicia, tak, ale to też zapośredniczone jest w tradycji. będąc chrześcijaninem "przebije" się do mnie papież, bo też papieża będę oglądać (w tv, słuchać w radio, widywać w gazetach), a nie oglądam np. duchownych hinduizmu (a pewnie tam też wielu ma siłę przebicia ;P).

Ewangelina - 2013-12-30 09:16:25

Black Star, no tak w sumie racja, urodzenie się też ma tutaj swoją rolę - dzięki. :)

Cleo - 2014-03-16 13:39:22

Jednych charyzma może przemówić, a niektórych odrzucić. Już tak jest, że im więcej ludziom się narzuca, tym bardziej od tego uciekają. Ale tylko do pewnego momentu. Myślę, że ludzie, którzy szukają innej religii są zmęczeni ograniczeniami tej, którą wcześniej wyznawali i tą nową próbują przywrócić własne życie na dobre tory, dopatrując się w niej pozytywów i nowego, lepszego nastawienia.
Tak od siebie mogę dodać, że kiedy jest się w kompletnym dołku, to nie myśli się o religii, tylko o zaspokojeniu własnych potrzeb, ukojenia bólu, a potem dopiero o wyższych potrzebach jak religia.

Livvy - 2014-03-16 18:40:57

kiedy jest się w kompletnym dołku, to nie myśli się o religii, tylko o zaspokojeniu własnych potrzeb, ukojenia bólu, a potem dopiero o wyższych potrzebach jak religia.

Może nie moje osobiste doświadczenie, ale miałam okazję rozmawiać z koleżanką, której życie się całkowicie posypało i ona mi powiedziała, że gdyby nie wiara, to już dawno by ze sobą skończyła. Więc to też nie do końca tak, że człowiek w dołku nie myśli o religii. Ludzie są różni, ale mam wrażenie, że jednak więcej osób w takiej chwili sobie o niej przypomina (Jak trwoga to do Boga?)
Kobieta pracująca w hospicjum mówiła nam też, że wierzący łatwiej znoszą zbliżającą się śmierć, nie mają takich wielkich ataków paniki jak ateiści.
Ale, jak mówiłam, ludzie są różni. Nie ma co generalizować.

Charyzmatyczny człowiek przekona Cię do wszystkiego, nie wiem czy kiedy kogoś się odrzuca to można nazwać się "charyzmatycznym". Ale zgodzę się, że ludzie uciekają, kiedy się im coś narzuca.

Poza tym każda religia ma ograniczenia, więc jeśli szuka się nowej "bo jestem zmęczony ograniczeniami" to nie wiem czy to cokolwiek da, bo z jednych ograniczeń człowiek pakuje się w drugie. Sensowniej jest chyba szukać tego, z czym się będziemy utożsamiać, co do nas przemawia, w co wierzymy. Uważam, że w takim przypadku nawet ograniczenia nie będą problemem.

Black Star - 2014-03-17 22:24:32

Livvy napisał:

kiedy jest się w kompletnym dołku, to nie myśli się o religii, tylko o zaspokojeniu własnych potrzeb, ukojenia bólu, a potem dopiero o wyższych potrzebach jak religia.

Może nie moje osobiste doświadczenie, ale miałam okazję rozmawiać z koleżanką, której życie się całkowicie posypało i ona mi powiedziała, że gdyby nie wiara, to już dawno by ze sobą skończyła. Więc to też nie do końca tak, że człowiek w dołku nie myśli o religii. Ludzie są różni, ale mam wrażenie, że jednak więcej osób w takiej chwili sobie o niej przypomina (Jak trwoga to do Boga?)
Kobieta pracująca w hospicjum mówiła nam też, że wierzący łatwiej znoszą zbliżającą się śmierć, nie mają takich wielkich ataków paniki jak ateiści.
Ale, jak mówiłam, ludzie są różni. Nie ma co generalizować.

Zgadzam się z końcówką, wydaje mi się, że tutaj nie ma reguły. Są historie o ludziach, którzy w sytuacjach kompletnej traumy i kiedy życie się wali religię odrzucają, są też tacy, którzy w wierze się umacniają albo właśnie dopiero wtedy się ku niej zwracają. (Mam tu na myśli świadectwa ludzi, którzy przeżyli wojnę, Holocaust, obozy, etc. - pełen przekrój postaw, od "religia pomogła mi przetrwać" do "bóg nie może istnieć, jeżeli takie okrucieństwo się dzieje bezkarnie").

Osobiście nigdy w trudnych chwilach nie szukałam komfortu w religii. Ale, nie odrzucam możliwości, że gdybym była wierząca (tak autentycznie) to byłoby mi je łatwiej znosić. Trudno gdybać.